Góry
  • Turystyka piesza
  • Mapa wydawnictwa PTR Kartografia na podkładzie map WIG
  • Mapa wydawnictwa Compass. Wydanie III z 2005 roku.
Łemkowie i Łemkowszczyzna
  • Łemkowie
Obiekty i miejscowości
  • Miejscowości
  • Cmentarze wojenne
  • Cerkwie i kościoły
  • Tabela obiektów
Przyroda
  • Przyroda
Noclegi
  • Noclegi
  • Jak znaleźć nocleg?
  • Dodaj ofertę
Galerie zdjęć
  • Najlepsze zdjęcia
  • Panoramy sferyczne
  • Galerie tematyczne
  • Zdjęcia archiwalne
Informacje praktyczne
  • Przejścia graniczne
  • Komunikacja
  • Pogoda
Sport
  • Rower
  • Sporty zimowe
Portal beskid-niski.pl
  • Wyniki zakończonego konkursu
  • Księga gości
  • Subskrypcja
  • Linki
  • Mapa portalu

 

/ Aktualności /
 
"Gazeta Gorlicka" - wtorek 22 kwietnia 2008
("Gazeta Gorlicka" jest regionalnym dodatkiem "Gazety Krakowskiej")

"Historia przyprawia o ból głowy"

Zabytkowe kłopoty

Szklarczykówka. Ten dom znają wszyscy gorliczanie. Umiejscowiony w centrum miasta, stanowi ważny element historii regionu. Mimo że brakuje mu oryginalnej bryły, nie jest też architektoniczną perełką i z tych powodów nie ma szczególnej wartości materialnej, to został wpisany do rejestru zabytków. Powód umieszczenia obiektu w takim rejestrze był zupełnie inny. Dla gorliczan (i nie tylko dla nich) ma on wartość mentalną. Tutaj bowiem w latach wojennych urzędowało gestapo, torturowano więźniów, wielu z nich stracono. Na ścianach piwnic widnieją wyryte przez nich napisy. Można je bez trudu odczytać.
Budynek, choć pochodzi z przełomu lat 1932/33 i z zewnątrz wygląda na nienaruszony przez czas, to wspomniane piwnice wymagają natychmiastowej interwencji.
Niestety, jak w przypadku wszystkich zabytkowych obiektów każda z planowanych prac musi uzyskać pozwolenie konserwatora zabytków. Konieczne jest sporządzenie opinii, napisanie odpowiednich wniosków. Prace może wykonywać tylko uprawniona do tego osoba lub firma. Wszystko to wiąże się z ogromnymi nakładami finansowymi, które zobowiązany jest pokryć właściciel.
- Dom remontuję od 1998 roku. O ile metodą małych kroczków udało mi się odnowić i zmodernizować większość budynku, to sen z powiek spędzają mi te piwnice. Poziom gruntu jest dużo wyżej i w zasadzie cały czas się podnosi ze względu na remonty drogi. Woda ma więc ułatwione zadanie i bez trudu dostaje się do środka. Pojawiła się wilgoć - mówi Maria Szydłowska, właścicielka kamienicy.
Wojewódzki konserwator zabytków, do którego zwróciła się z prośbą o pomoc w pracach konserwacyjnych, odpowiedział, że nie ma środków finansowych na ich wsparcie. Do pisma załączone zostało pouczenie, jakie obowiązki spoczywają na niej jako właścicielce zabytkowego obiektu.
- W zasadzie sprowadza się ono do wyliczenia konsekwencji, jakie mogę ponieść, jeśli zrobię coś na własną rękę. Nie ma natomiast słowa o prawach, jakie mi przysługują - mówi dalej.
Chcąc być w zgodzie z paragrafami, Maria Szydłowska poprosiła firmę, która zajmuje się osuszaniem budynków, o sporządzenie kosztorysu ewentualnych prac. Opinia, jaka powstała po oględzinach piwnic, była jednoznaczna - budynek jest w dużym stopniu zawilgocony, piwniczne tynki skruszały, przebarwiły się, pojawiło się w nich wiele ubytków. Koszt działań związanych z osuszaniem oszacowano na 16 tys. złotych netto, czas trwania prac zaś na trzy lata.
- Kopię dokumentu z prośbą o zatwierdzenie planu robót zawiozłam do konserwatora zabytków w Nowym Sączu w kwietniu ubiegłego roku. Odpowiedzi brak do dzisiaj - dodaje. - Jestem osobą cierpliwą, więc poczekam jeszcze. Jeśli odpowiedź nie nadejdzie, odwołam się do zwierzchnika w Krakowie - uzupełnia.
Kamienicy przydałaby się także renowacja elewacji, a w przyszłości wymiana okien.
- Nie chcę o tym myśleć. Nawet malowanie stolarki okiennej powinnam zgłosić do konserwatora. Informacja byłaby lakoniczna - malowanie białej stolarki na biały kolor. Może wydaje się to absurdalne, ale taki jest wymóg - wyjaśnia Maria Szydłowska. - Proszę mi wierzyć, ja naprawdę jestem dumna z tego, że tutaj mieszkam. Staram się dbać o estetykę domu, gromadzę wszystkie pamiątki, jakie pozostały choćby po Wilhelmie Machu, przymierzam się do napisania monografii kamienicy, ale niektóre przepisy, jakie obowiązują w naszym kraju, sprawiają, że z bezsilności opadają mi ręce - dodaje po chwili.
Prywatni właściciele zabytków muszą się borykać z jeszcze jednym problemem - nie mogą oni ubiegać się o unijne pieniądze na konserwację czy remonty, bo prawo nie przewiduje takich możliwości. Mogą oczywiście starać się o dotacje z Urzędu Marszałkowskiego, ale ten też niechętnie patrzy na prywaciarzy. Zresztą środki, którymi dysponuje, nie są duże. W tegorocznym naborze na 134 projekty wydano 5,9 mln złotych. Kwoty dotacji wynosiły od 2 do 150 tys. złotych. W sumie o dotacje walczyły 253 wnioski, z czego 29 pochodziło z powiatu gorlickiego. Pieniądze przyznano 19 z nich.

Baszcie na ratunek
O marszałkowskie pieniądze na Dom z Basztą starała się gmina Biecz. Była siedziba pierwszej na Podkarpaciu apteki, założonej w 1557 roku przez Marcina Bariana Rokickiego, wymaga przede wszystkim wymiany zniszczonych tynków. W najgorszym stanie jest zachodnia część budynku. Konieczne jest tam między innymi czyszczenie przypór, odgrzybienie muru, konserwacja attyki i tak zwanego sgraffito – dekoracji malarskiej. Opracowano konieczną dokumentację, podliczono koszty planowanych prac. Okazało się, że na remont potrzeba około 550 tys. złotych.
- Taką kwotę trudno wyasygnować z budżetu gminy. Złożyliśmy więc wniosek do Urzędu Marszałkowskiego. Jednak nie udało nam się uzyskać dofinansowania - mówi Grzegorz Korzeniec, kierownik Referatu Rozwoju Gospodarczego, Budownictwa i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta i Gminy Biecz. - Nie wiemy, z jakich przyczyn odrzucono nasz projekt. Mimo to będziemy się starali startować w innych konkursach. Już teraz przygotowujemy dokumentację do kolejnego naboru - dodaje. - Chcielibyśmy wyremontować wszystkie obiekty zabytkowe w gminie. Niestety, potrzeba na to kilka milionów - tłumaczy.

Zmartwienia proboszczów
Zdecydowana większość zabytków w naszym powiecie to obiekty sakralne. Duże kościoły i maleńkie kaplice wymagają szczególnej troski. Każdy ruch pędzla na sakralnych malowidłach wymaga zgody konserwatora, znalezienia firmy, która dokona renowacji itd. Lekturą do poduszki dla wielu proboszczów stały się przepisy dotyczące zasad udzielania finansowych dotacji. Później trzeba poszukać firmy, która napisze wniosek, zgromadzić stosy dokumentów i czekać.
- Cieszę się z każdej złotówki, którą uda mi się pozyskać. Przed kilkoma dniami parafia otrzymała 30 tys. złotych. Zgodnie z planami pieniądze zostaną wykorzystane na renowację bocznego ołtarza Pana Jezusa Miłosiernego w murowanym kościele - cieszy się ks. Janusz Kurasz, proboszcz parafii w Sękowej.
Wniosek, jaki złożył do Urzędu Marszałkowskiego, opiewał na ponad 44 tysiące złotych.
- To, co otrzymaliśmy, nie wystarczy na cały remont. Konieczne jest bowiem czyszczenie ołtarza, uzupełnienie ubytków jakie się pojawiły, wzmocnienie całej struktury, wykonanie politury oraz podkładu pod złocenia - wymienia ks. Kurasz. - Brakującą kwotę parafia będzie musiała znaleźć we własnym zakresie - dodaje.
Prace przy bocznym ołtarzu to dopiero początek. Przed proboszczem stają znacznie większe wyzwania.
- Wymiany wymaga około 30 proc. więźby dachowej, zniszczona jest także miedziana blacha, którą pokryty jest dach kościoła. W fatalnym stanie jest też struktura północnej ściany budynku. Ostrożnie licząc, na dalsze prace remontowe potrzeba jeszcze około 1,5 mln złotych. Nie możemy dopuścić do zniszczenia kościoła, będziemy startować o kolejne pieniądze w przyszłym roku - podkreśla ks. Kurasz.
Proboszcza sękowskiej parafii martwi jeszcze jedna sprawa. Chodzi mianowicie o to, że nie może ubiegać się o środki unijne, bo nie posiada wkładu własnego.
- Poza tym kościoły neogotyckie traktowane są jako młode. Z tego powodu zawsze będziemy w tyle. Jakiekolwiek działania podejmowane przy świątyni, finansowane są przede wszystkim ze składek wiernych - tłumaczy.
Pracy wymaga nie tylko kościół, ale także Mauzoleum Długoszów na parafialnym cmentarzu. Proboszcz szacuje, że na odnowę obiektu potrzeba około 200 tys. złotych. W tym roku, w ramach posiadanych środków zabezpieczone zostaną pękające mury mauzoleum, wymalujemy także wnętrze, wstawione zostaną też szyby w kryptach.

Bez wpisu ani rusz
Z podobnymi kłopotami zmagają się proboszczowie parafii prawosławnych.
- W naszym przypadku dodatkowym problemem jest nieuregulowany stan prawny. Chodzi o to, że do rejestru zabytków zostały wpisane same budowle, bez wyposażenia. Wszystko, co znajduje się we wnętrzach cerkwi, w takim rejestrze się nie znalazło. Owszem, możemy się starać o dotacje i granty finansowe, ale tylko na cele związane z pracami przy samej budowli, a nie przy tym, co znajduje się w jej wnętrzu - wyjaśnia ks. Arkadiusz Barańczuk, proboszcz parafii w Zdyni.
Ks. Arkadiusz wie, o czym mówi. Jego wniosek o dofinansowanie konserwacji polichromii architektoniczno–ornamentalnej ścian, sklepienia i chóru w tamtejszej cerkwi został odrzucony.
Odmowa przyznania pieniędzy zmartwiła go, ale z drugiej strony może pochwalić się tym, co już udało mu się zrobić.
- W parafii, gdzie jest tylko 30 rodzin, udało się pozyskać pieniądze na zmianę pokrycia dachowego na cerkwi, dokonano także renowacji ikonostasu oraz pięciu dużych ikon. Te dwie ostatnie pozycje pochłonęły ponad 260 tys. złotych - wylicza.
Z remontem zabytkowej cerkwi w Bartnem zmaga się ks. Mirosław Cidyło, proboszcz tamtejszej parafii.
- Budowę cerkwi rozpoczęto w 1928 roku na wzór zabytkowej cerkwi w Krzywej. Jest jej wierną kopią, nieco tylko mniejszą. Obiekt miał burzliwą historię powojenną. Wybudowana na podmokłym terenie i osadzona na kamiennych blokach, z czasem zaczęła zapadać. Wystarczy spojrzeć na ściany, które się wykrzywiły się. Różnica w poziomie posadzki wynosi nawet 20 cm - relacjonuje ks. Mirosław. - Dotychczas przeprowadzone prace pochłonęły około 120 tys. złotych. Aby je ukończyć, potrzeba dwa razy tyle - dodaje.
Ks. Mirosław podkreśla, że było to możliwe dzięki zaangażowaniu w prace społeczności parafialnej, Urzędu Marszałkowskiego i Urzędu Gminy.
Obywdaj duchowni są zgodni co do jednego - korzystna byłaby zmiana przepisów dotyczących remontu zabytków.
- Wiele prostych prac moglibyśmy wykonać systemem gospodarczym. Wynajmowanie za każdym razem firmy podnosi tylko koszty - argumentują.
Na takie rewolucje w prawie raczej nie ma co liczyć. Być może sytuacja zmieni się w innej kwestii. Starostwo Powiatowe w Gorlicach, jako reprezentant skarbu państwa, wystąpiło do wojewódzkiego konserwatora zabytków o wpisanie do rejestru zabytków cerkwi w pięciu miejscowościach - Hańczowej, Blechnarce, Zdyni, Koniecznej i Wysowej-Zdroju. Zanim jednak to nastąpi, konieczne jest skompletowanie potężnej dokumentacji.
- Każdy obiekt musi być dokładnie opisany. Podobnie jest z wyposażeniem - każdy przedmiot zmierzony, trzeba dokonać próby jego datowania, co niejednokrotnie wiąże się z wertowaniem literatury dotyczącej szeroko pojętej sztuki - wyjaśnia Barbara Skuza, kierownik nowosądeckiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie. - Taka praca może potrwać nawet kilka miesięcy - dodaje.

Po pomoc do powiatu
Podczas ostatniej sesji Rada Powiatu podjęła uchwałę w sprawie udzielania dotacji na prace konserwatorskie, restauratorskie lub roboty budowlane przy obiekcie wpisanym do rejestru zabytków.
- W tegorocznym budżecie na ten cel przeznaczono 100 tys. złotych, wnioski można składać do 15 maja - zachęca Tadeusz Mikrut, naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury, Turystyki i Sportu Starostwa Powiatowego.
Potencjalni zainteresowani mogą uzyskać do 30 proc. nakładów koniecznych na wykonanie prac przy danym zabytku. W wyjątkowych sytuacjach, kiedy obiekt lub przedmiot przedstawia szczególną wartość historyczną, artystyczną czy naukową, kwota dotacji może wynieść do 50 proc. wartości kosztorysu.
HALINA GAJDA




Powyższy tekst pochodzi z Gazety Krakowskiej. Redakcja portalu www.beskid-niski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści w nim zawarte.



Jeśli chcesz być informowany o wszelkich aktualnościach, nowościach, zmianach, planach i wydarzeniach, ktore związane są z Beskidem Niskim oraz działalnością portalu beskid-niski.pl a także otrzymywać raz w tygodniu zestaw linków do poświęconych Beskidowi Niskiem artykułów publikowanych w "Gazecie Krakowskiej" wyślij pusty e-mail na adres

subskrypcja@beskid-niski.pl

Aby zrezygnować z subskrypcji wystarczy wysłać e-mail z tematem "rezygnacja"

beskid-niski.pl na Facebooku


 
1057

Komentarze: (0)Dodaj komentarz | Forum
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.

Imię i nazwisko:
E-mail:
Tekst:
Suma liczb 2 i 0: (Anty-spam)
    ;


e-mail: bartek@beskid-niski.pl
Copyright © 2003 - 2016 Wadas & Górski & Wójcik
Wsparcie graficzne: e-production.pl
praca w Niemczech|prosenior24.pl
Miód
Idea Team
Tanie odżywki
Ogląda nas 67 osób
Logowanie