|
Łemkowska wieczerza wigilijna
Wigilijną wieczerzę na Łemkowszczyźnie poprzedzała tradycja mycia się w pobliskim strumieniu. Całe rodziny udawały się nad rzekę, co według ich wierzeń, zapewniało zdrowie na kolejny rok.
Po powrocie do chyży, skupiano się wokół stojącego na środku izby stołu, który przeważnie przykryty był białą, lnianą płachtą, pod którą w zależności od regionu kładziono siano, różne rodzaje zbóż a czasami nawet pieniądze. Przy stole zawsze pozostawiano jedne miejsce wolne.
Przed sama wieczerzą gospodarz, przynosił do izby zawczasu przygotowany snopek żyta lub owsa (zwany "did". "dido", diduch"), który miał symbolizować urodzaj w nadchodzącym roku.
Wieczerza rozpoczynała się wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdy na niebie, zapalano świecę i rozpoczynano modlitwę.
Z reguły na wigilijnym stole, pojawiała się nieparzysta ilość potraw (7 lub 9) a jeśli już pojawiała się ich liczba parzysta, to musiało to być 12. Posiłek spożywano drewnianymi łyżkami ze wspólnych misek.
Na Łemkowszczyźnie zwyczaj dzielenia się opłatkiem, został wprowadzony dopiero przez księży rzymsko-katolickich po wysiedleniach Łemków, wcześniej dzielono się kawałkami chleba z czosnkiem lub "prosforą"
Jeśli chodzi o potrawy to było ich dosyć spore zróżnicowanie w zależności od regionu ale najczęściej spożywano "kisełycę" (specyficzny żur owsiany), "bobalki" (kluski z makiem), gołąbki z grzybami, kapustę, groch, ziemniaki, kompot z suszonych owoców pierogi oraz w niektórych regionach pojawiała się "kutia" (parzoną pszenicę z makiem) oraz "kraczun" - czyli duży, okrągły chleb, pieczony z różnych ziaren zbóż, z często ukrytą w środku główką czosnku.
W trakcie wieczerzy odkładano po trzy łyżki z każdej potrawy aby gospodarz mógł się podzielić po wieczerzy, ze swoją zwierzyną w obejściu.
Po kolacji wigilijnej nie robiono porządków w izbie, pozostawiając wszystko do drugiego dnia Świąt.
Wszystkie uwagi kierować proszę na adres bartek@beskid-niski.pl
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|