|
|
 |
|
"Gazeta Krakowska" - piątek 24 sierpnia 2007
"Ikona Łemkowszczyzny"
"Pana Tadeusza" na łemkowski
dosyć łatwo się tłumaczy.
Za to Szymborska
jest potwornie trudna
- mówi poeta Petro Murianka
Znakomite teksty, wnoszące wiele świeżego
do łemkowskiej poezji,
zasługujące na uznanie w skali międzynarodowej
- tak o twórczości Petra
Trochanowskiego, znanego
pod pseudonimem Petro Murianka,
pisze prof. Zbigniew
Siatkowski i określa się jako jego
zdeklarowany zwolennik.
- To symbol Łemkowszczyzny
mówi dr Olena Duć-Fajfer.
A Julia Doszna, znana pieśniarka, przyznaje, że Murianka
jest Łemkom bardzo potrzebny.
Dlatego sierpień, kiedy ten
wybitny poeta i tłumacz obchodzi
swoje urodziny, jest dla
Łemków miesiącem szczególnym.
Jeszcze bardziej w tym
roku. Twórca skończył sześćdziesiąt lat. Dokładnie tyle, ile
upłynęło od akcji Wisła.
Łemko na nizinach
Urodził się w 1947 roku, już
po przesiedleniu Łemków,
na ziemiach zachodnich. Mimo
że na Łemkowszczyznę
pierwszy raz pojechał dopiero
w wieku siedemnastu lat, znał
ją jak własną kieszeń już
od dzieciństwa.
- Rodzice zawsze opowiadali
mi o naszych górach, o swoich
rodzinnych miejscowościach. Wiedziałem, gdzie jaka
wieś była, czyj dom stał w tym
czy innym miejscu.
Te historie o Beskidach
są jednym z najpiękniejszych
wspomnień z dzieciństwa,
mocno wryły się w pamięć.
- Jak ojciec opowiadał o lesie,
to ćwierkał, naśladował
głosy. Miał talent do parodiowania.
Byłem zły, kiedy sąsiedzi
przychodzili grać w karty.
Wiedziałem, że zabiorą wieczór, tata na kolana nie weźmie, niczego nie opowie.
W domu mówiło się
po łemkowsku, Petro i jego
bracia nauczyli się polskiego
od kolegów. Rodzice dbali o to,
żeby przekazać dzieciom miłość do tego, co swoje, odrębne.
Chcieli przy tym oszczędzić im cierpienia, jakie było
udziałem wszystkich Łemków, przymusowo wysiedlonych
na Ziemie Odzyskane, tęskniących do swoich rodzinnych
stron.
- Nie chcieli mi przekazywać tego smutku, próbowali
mnie przed nim obronić, ale
nie bardzo im się to udało.
Ten smutek jest więc obecny
w poezji Murianki. Olena Duć-Fajfer, Łemkini, badaczka
literatury, mowiąc o twórczości Petra, posługuje się terminem
- kategoria bólu.
Łemkowszczyzna, ta jeszcze
nawet niewidziana własnymi
oczami, zawsze była fascynująca.
- Gdy byłem we Wrocławiu
w technikum, zobaczyłem
w sklepie mapę Beskidu Sądeckiego.
Nie miałem pieniędzy,
żeby ją kupić, tylko przez godzinę stałem jak zamroczony
i wpatrywałem się. Aż sprzedawczyni
się zainteresowała.
Kiedy jej powiedziałem,
że moi rodzice pochodzą z tego
terenu, dała mi mapę za darmo.
Chciałem jej później oddać pieniądze, nie wzięła.
Powrót na swoje
Pierwszy raz pojechał na Łemkowszczyznę w 1964 roku,
miał wtedy 17 lat.
- Było to dosyć trudne,
bo uświadomiłem sobie, że góry są jednocześnie takie bliskie
i takie dalekie - wspomina.
- Wcześniej widziałem Sudety,
ale to nie było to. W Beskidach
jest faktycznie ładniej, a do tego
dochodzi jeszcze sentyment,
miłość do ojcowizny.
Od tej pory często jeździł
w swoje góry.
Murianka i jego rodzina zawsze
wiedzieli, że wrócą. Muszą wrócić.
- Mieliśmy świadomość,
że to nie będzie łatwe. Nie mogliśmy zamieszkać w Binczarowej,
skąd nas wygnano,
bo Łemkowie mieli zakaz osiedlania
się w ówczesnym województwie krakowskim. Chcieliśmy więc zamieszkać gdziekolwiek,
byle w górach.
Jako pierwszy w Beskidy
wyjechał starszy brat, Jarosław. I tam, w 1969 roku, założył słynny Zespół Pieśni i Tańca "Łemkowyna". Ojciec nie zdążył wrócić, zmarł. Petro razem
z matką zamieszkali u Jarosława
w 1976 roku. Od tej pory
Murianka żyje w górach lub
w pobliżu, w Bielance, Sanoku,
a od 1982 roku w Krynicy.
I nieustannie pracuje.
Od kiedy zamieszkał
na Łemkowszczyźnie, jest niezwykle
zajęty. Poeta, pisarz, tłumacz,
redaktor, nauczyciel, kierownik
chóru, solista, organizator
imprez - długo można
wymieniać, czym się zajmował. Śpiewał w Zespole Pieśni
i Tańca "Łemkowyna", współorganizował m.in. coroczny festiwal
- Łemkowską Watrę w górach, a obecnie pracuje przy
Watrze na Obczyźnie (na ziemiach
zachodnich). Nauczał
łemkowskiego w Krynicy, napisał podręcznik dla dzieci. Do tej
pory działa w zarządzie kilku
organizacji, na przykład w Stowarzyszeniu
Łemków. Jest redaktorem
czasopisma "Besida". Ukazały się także jego tomiki
poetyckie: "Suchy badyl"
(1983), "Murianczysko" (1984),
"Jak sokół wodę z kamienia"
(1989), "Płanetniki" (2001).
Ciągle był zajęty - wspomina
żona Murianki. - Często
go nie było w domu, gdy był
najbardziej potrzebny, bo akurat
organizował watrę albo był
na jakiejś konferencji. I tak jest
do tej pory, wiecznie zapracowany.
- Jest jeszcze tyle niezaoranego
łemkowskiego pola - mówi twórca. - Trzeba orać i orać.
Przez pięćdziesiąt lat nie mieliśmy niczego, żadnej gazety,
książki, zaniedbane szkolnictwo.
Teraz musimy to wszystko
nadrobić. Pewnie, że chciałbym mieć mniej pracy. Chociaż, gdyby mnie wyprzęgli,
to bym zdechł.
Inwokacja po łemkowsku
Murianka znany jest także jako
wybitny tłumacz. Na polski
przekładał m.in. wiersze, które znalazły się w antologii powysiedleńczej literatury łemkowskiej.
Jednak, jak przyznaje,
woli tłumaczyć na swą ojczystą mowę.
- Polski to bogaty język,
z łemkowskim jest inaczej - wyjaśnia. - Trzeba się o wiele bardziej
natrudzić, szukać słów.
Pierwszy utwór, jaki przełożył z polskiego, to hymn Słowackiego
"Smutno mi, Boże".
Kiedy to było dokładnie, nie
pamięta, gdzieś na przełomie
lat 60. i 70.
- Wyszło mi to koślawo
- wspomina. - Wróciłem do tego
hymnu dwadzieścia lat później i udało się dobrze przetłumaczyć.
Przekłada na łemkowski
z rosyjskiego, ukraińskiego,
białoruskiego, polskiego, słowackiego,
serbsko-chorwackiego,
a nawet z kaszubskiego.
Z literatury polskiej przełożył
m. in. "Treny" Kochanowskiego,
"Odę do młodości", "Powrót taty", "Do M." Mickiewicza,
"Ojca zadżumionych",
"Testament mój" Słowackiego,
"Jana Husa" Konopnickiej,
wiersze Szymborskiej. Przetłumaczył też "Inwokację".
- "Pana Tadeusza" dosyć łatwo
można przełożyć, bo jest
to długi, elegijny wiersz, który
"się opowiada". O wiele bardziej
trzeba się napracować
nad utworami zwięzłymi, filozoficznymi,
które w skondensowanej
formie zawierają jakąś myśl. Na przykład Szymborska
jest trudna jak fras (jak
cholera, przyp. autorki)
Murianka pokazał, że łemkowski
nie jest tak prostym językiem, jak się powszechnie
uważa. Przeciwnie, okazało
się, że jest bogaty, można
na łemkowski przetłumaczyć
dzieła światowej literatury, jak
na przykład słowacki poemat
narodowy "Matuś z Trenczyna"
Rudovicza Sztura.
- Nie jest to łatwe - przyznaje
twórca. - Trzeba się napracować, czasem jest tak, że jednej
zwrotce muszę poświęcić cały
dzień. Szukam słów, przypominam
sobie mowę rodziców,
sięgam do naszej literatury,
stosuję archaizmy i staro-cerkiewno-słowiański.
Tłumaczenie "Ody do młodości" ukazało się w zbiorku
z okazji kongresu slawistów
w 1998 r.
- Była to wielka rehabilitacja
naszego języka. Łemkowski
przekład ukazał się m.in. obok
rosyjskiego, ukraińskiego, białoruskiego. Poszło to do sześćdziesięciu krajów świata.
Dla Łemków Petro Murianka
jest kimś więcej niż tylko poetą, działaczem kulturalnym
czy społecznym.
- Stał się symbolem trwania
i niezgody na zniknięcie
naszego narodu - wyjaśnia
Duć-Fajfer. - W swojej twórczości i poprzez nieustanną pracę
promującą kulturę i język, Petro
oświadcza, że Łemkowie
istnieją i nadal będą istnieć.
EDYTA TKACZ
Jeśli chcesz być informowany o wszelkich aktualnościach, nowościach, zmianach, planach i wydarzeniach, ktore związane są z Beskidem Niskim oraz działalnością portalu beskid-niski.pl a także otrzymywać raz w tygodniu zestaw linków do poświęconych Beskidowi Niskiem artykułów publikowanych w "Gazecie Krakowskiej" wyślij pusty e-mail na adres
subskrypcja@beskid-niski.pl
Aby zrezygnować z subskrypcji wystarczy wysłać e-mail z tematem "rezygnacja"
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|
 |
926 Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
|