|
|
 |
|
"Gazeta Gorlicka" - wtorek 30 października 2007 ("Gazeta Gorlicka" jest regionalnym dodatkiem "Gazety Krakowskiej")
"Taką mam pasję"
Rozmawiamy z Maciejem Dziedziakiem, studentem
europeistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim,
prezesem Stowarzyszenia Aktywnej Ochrony
Cmentarzy z I Wojny Światowej
Skąd u młodego człowieka
takie zainteresowania?
- Wszystko zaczęło się
w piątej klasie. Mieszkałem
wtedy z rodzicami na osiedlu
Pod Lodownią. Podczas któregoś ze spacerów po okolicy natknąłem się na cmentarz przy
ul. Łokietka. Zainteresowało
mnie, skąd wziął się w tym
akurat miejscu, kto został na
nim pochowany, dlaczego mogiły wyglądają tak, a nie inaczej.
Zacząłem więc szukać informacji
na ten temat. Moim
pierwszym źródłem wiedzy
były przewodniki Bogdana
Mościckiego. I tak trwa to do
dzisiaj.
Pamięta Pan pierwszy posprzątany cmentarz?
- Oj, dokładnie. Był to
cmentarz nr 77 w Ropicy Polskiej.
A tę akcję pamiętam ze
względu na upał, jaki panował
podczas prac, które rozłożyliśmy na dwa weekendy. Zaczynaliśmy je w 10 osób, a skończyliśmy we dwóch.
Jak najbliżsi i znajomi reagują na taką pasję?
- Tutejsi, to znaczy gorliczanie
rozumieją, bo znają mnie
po prostu od dawna. A nowi?
No cóż, najpierw przyglądają
mi się podejrzliwie, są zdziwieni.
Jednak kiedy wytłumaczę
im, o co chodzi, sami zaczynają
się tym interesować. Nie przekłada się to wprawdzie na zaangażowanie w pracę, ale już
nie są tak sceptycznie nastawieni.
Praca na cmentarzach nie
jest łatwa. Wymaga dużego
wysiłku fizycznego
i przypomina nieco walkę
z wiatrakami. Jeden
oczyszczony cmentarz już
po kilku miesiącach wymaga
ponownej interwencji...
- Jeśli pyta pani, czy zdarzały mi się chwile zniechęcenia,
to zdecydowanie odpowiadam,
że nie. Wręcz przeciwnie.
Przygotowujemy się, aby
Stowarzyszenie wpisać do organizacji
pożytku publicznego.
To da nam możliwość pozyskiwania
pieniędzy z "1proc."
i z pewnością ułatwi podejmowanie
przez nas zadania.
Stowarzyszenie funkcjonuje
stosunkowo od niedawna.
Co z tej perspektywy
sprawiło Panu najwięcej satysfakcji, a co można
by uznać za porażkę?
- Z każdego uporządkowanego
cmentarza jest satysfakcja,
ale gdybym miał wskazać
jeden, to byłby to cmentarz
w Wirchnem. Poświęciliśmy
na jego sprzątaniu trzy weekendy.
A porażka? Pewnie to, że
upadły prace komitetu powołanego do sprawy odbudowy
Rotundy. Tak się jakoś stało, że
aktywnie pracowali w nim ludzie
z Gorlic i Tarnowa. Trzeba
nadmienić, że komitet
założony został przez mieszkańców Warszawy. Ciągła nieobecność na miejscu osób
władnych do podejmowania
decyzji powodowała, że Komitet
robił dużo mniej, niż przy
tak dobrej promocji można było rzeczywiście zdziałać.
Kończy Pan studia na europeistyce.
To jakby obok
Pana pasji...
- W szkole średniej brałem
udział w olimpiadach o Unii
Europejskiej. Jedną z nagród
był właśnie indeks na ten kierunek.
Skorzystałem więc z tego.
Teraz jestem w trakcie pisania
pracy magisterskiej, a jej temat
związany jest z moimi zainteresowaniami.
Udało mi się więc
pogodzić jakoś te dwie sprawy.
Ma Pan już jakiś cel na
najbliższą przyszłość?
- No cóż, na pewno ukończenie studiów. Chciałbym potem
znaleźć prace w instytucjach
zajmujących się pozyskiwaniem
funduszy europejskich.
Mam też jak najbardziej
przyziemne plany - mieszkanie,
rodzina. Raczej zostanę
w Krakowie. Wydaje mi się, że
tam są większe możliwości.
Być może wrócę do rodzinnego
miasta, nic nie jest do końca
przesądzone.
ROZMAWIAŁA HALINA GAJDA
Powyższy tekst pochodzi z Gazety Krakowskiej. Redakcja portalu www.beskid-niski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści w nim zawarte.
Jeśli chcesz być informowany o wszelkich aktualnościach, nowościach, zmianach, planach i wydarzeniach, ktore związane są z Beskidem Niskim oraz działalnością portalu beskid-niski.pl a także otrzymywać raz w tygodniu zestaw linków do poświęconych Beskidowi Niskiem artykułów publikowanych w "Gazecie Krakowskiej" wyślij pusty e-mail na adres
subskrypcja@beskid-niski.pl
Aby zrezygnować z subskrypcji wystarczy wysłać e-mail z tematem "rezygnacja"
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|
 |
789 Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
|