Góry
  • Turystyka piesza
  • Mapa wydawnictwa PTR Kartografia na podkładzie map WIG
  • Mapa wydawnictwa Compass. Wydanie III z 2005 roku.
Łemkowie i Łemkowszczyzna
  • Łemkowie
Obiekty i miejscowości
  • Miejscowości
  • Cmentarze wojenne
  • Cerkwie i kościoły
  • Tabela obiektów
Przyroda
  • Przyroda
Noclegi
  • Noclegi
  • Jak znaleźć nocleg?
  • Dodaj ofertę
Galerie zdjęć
  • Najlepsze zdjęcia
  • Panoramy sferyczne
  • Galerie tematyczne
  • Zdjęcia archiwalne
Informacje praktyczne
  • Przejścia graniczne
  • Komunikacja
  • Pogoda
Sport
  • Rower
  • Sporty zimowe
Portal beskid-niski.pl
  • Wyniki zakończonego konkursu
  • Księga gości
  • Subskrypcja
  • Linki
  • Mapa portalu

 

/ Aktualności /
 
"Gazeta Gorlicka" - piatek 4 stycznia 2008
("Gazeta Gorlicka" jest regionalnym dodatkiem "Gazety Krakowskiej")

"Hładykowie z dziada, pradziada"

Stefan Hładyk udokumentował 8 pokoleń swoich przodków

Namawianie Stefana Hładyka na rozmowę o przodkach nie trwało wprawdzie długo, ale o rodzie Hładyków mówi nadzwyczaj skromnie.
- Wie pani, ja udokumentowałem wprawdzie osiem pokoleń swoich przodków, ale to nic takiego wielkiego - mówi.
Ósemka nie jest tutaj przypadkowa, bowiem siedem pokoleń to jeszcze rodzina, ale osiem to już ród.

Hładykowie od dziada pradziada
Z kubkiem gorącej herbaty, siadam więc z przedstawicielem rodu w pokoju pełnym bibelotów, z kaflowym piecem za plecami i słucham historii rodzinnej sagi. W kuchni obok trwają przygotowania do świątecznej kolacji. W niedzielę wyznawcy obrządku wschodniego - prawosławni i grekokatolicy będą obchodzili uroczystości Bożego Narodzenia, poprzedzone tradycyjną wigilią.
To dobra okazja do wspomnień, sięgnięcia do rodzinnych korzeni.

Pradziad Orest, budowniczy szpitala
Historię rodu zaczynamy od Oresta Hładyka jednej z bardziej znanych postaci w historii Gorlickiego. Radny powiatowy w niegdysiejszym cesarstwie austro-węgierskim był jednym z tych, którzy przyczynili się do powstania pierwszego szpitala w Gorlicach.
- Jako człowiek na ówczesne czasy majętny wydelegował ze swojego gospodarstwa w Kunkowej parę koni, wóz i człowieka, który został pomocnikiem murarza. Pradziad udzielił wsparcia na miesiąc, co poczytywane było jako akt wspaniałomyślności - opowiada Stefan Hładyk.
Pradziad Orest władał biegle językiem niemieckim, poza piastowaniem funkcji radnego był tłumaczem w dworze dziedzica Goetza, który mieszkał wówczas w Klimkówce, w dworku na tak zwanej Sandeczce. Był też wójtem gromady Kunkowa. Łańcuch, symbol władzy, który nosił podczas najważniejszych uroczystości, można obejrzeć dzisiaj w gorlickim muzeum PTTK.
- Bardzo silne były związki Oresta Hładyka z cerkwią. Przez wiele lat pełnił funkcję psalmisty i starosty cerkiewnego - dodaje nasz rozmówca.
Ta honorowa funkcja, będąca wyrazem szacunku społeczności cerkiewnej, była i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie.
- Maksym Hładyk, syn Oresta był psalmistą, jego syn Jan, a mój ojciec również, teraz psalmistą jestem ja i mój syn Jarosław - wyjaśnia.
Pradziad Orest wójtował w Kunkowej przez 32 lata. Był jednym z inicjatorów budowy cerkwi pod wezwaniem ewangelisty Łukasza, którą wzniesiono w 1868 roku w miejscu starej, już zniszczonej. W okresie, kiedy znoszono pańszczyznę, Orest Hładyk zajmował się rozparcelowywaniem pól uprawnych i lasów pomiędzy mieszkańcami Kunkowej. Kiedy skończyła się pańszczyzna, pradziad założył w Kunkowej karczmę. Znali ją wszyscy, którzy wędrowali na targ w Gorlicach z Wysowej, Blechnarki czy Zdyni.
- Nocowali tam drobni rzemieślnicy, kupcy i handlarze. Przy okazji zawierali znajomości, a może i ubijali interesy - snuje opowieść potomek Oresta.
Po karczmie nie pozostał nawet ślad. Jedynie w pamięci mieszkających tam ludzi miejsce to stanowi punkt orientacyjny określany jako "nad korczmą".

Dziad Maksym, założyciel szkoły
Orest miał pięciu synów - Jana, Maksyma, Stefana, Wasyla i Józefa.
- Jan prowadził początkowo karczmę, ale z powodu zbyt luźnego traktowania powierzonych mu obowiązków dostał od ojca "nagrodę" - wyjazd do Stanów Zjednoczonych.
Ponieważ ojciec zapisał mu wcześniej ponad 30 hektarów pola, uprawą roli zajął się pozostały w kraju Maksym. Wysłany w świat Jan, nie wrócił już nigdy do ojczyzny, pozostawiając na obczyźnie wdowę z szóstką dzieci
- Maksym sprzedał pole i las, a uzyskane w ten sposób pieniądze przekazał wdowie - opowiada rodzinne dzieje.
Jednak tym, z czego zapamiętali Maksyma mieszkańcy Kunkowej jest założona przez niego szkoła. Dzisiaj najmniejsza w Polsce, liczy kilku uczniów, wtedy zaś uczęszczało do niej kilkudziesięciu.
- Uczyli się głównie wieczorami, za dnia bowiem pomagali rodzicom w gospodarstwie. Dziadek bardzo dbał o rozwój dzieci - założył czytelnię, sprowadził do szkoły dyrygenta chóru świeckiego, założył koło teatralne.
Zespół młodych aktorów grywał przede wszystkim sztuki Puszkina, z którymi jeździł po okolicznych miejscowościach. Maksym Hładyk umarł w 1937 roku. Na gospodarstwie pozostał osiemnastoletni syn Jan, tato naszego rozmówcy.

Rozważania siedmiolatka
Jan Hładyk umiłował ziemię. To przywiązanie do roli starał się przekazywać trojgu swoim dzieciom.
– Miałem chyba siedem lat, kiedy jadąc na wozie z ojcem, doszedłem do wniosku, że szkoła to w zasadzie nie jest mi potrzebna. Marzyłem, że zostanę gospodarzem - opowiada ze śmiechem. - Imponowało mi, kiedy w niedzielę jechaliśmy do cerkwi bryczką. Marzyłem, że to ja jestem woźnicą, trzymam lejce i jak prawdziwy gospodarz zajeżdżam pod drzwi - dodaje.
Ale rodzice nie podzielali poglądów syna i nie wypisali go ze szkoły. Wręcz przeciwnie, dbali o naukę i rozwój swoich dzieci. W domu rodzinnym pełno było książek, głównie rusińskich.
- Kiedy zaczęły się przesiedlenia, rodzice schowali całą domową bibliotekę w podwójnej powale, którą zrobił ojciec. W naszym domu zamieszkali obcy ludzie. Brat, który pierwszy wrócił do ojczystych stron, odkupił nasz stary dom, ale po książkach nie było śladu - dodaje ze smutkiem.
Zanim jednak został gospodarzem, minęło kilkadziesiąt lat. Kiedy z ziem zachodnich wrócili w rodzinne strony, Stefan Hładyk zaczął prowadzić gospodarstwo rolne - siał zboże, uprawiał ziemię, hodował bydło, modernizując stopniowo gospodarstwo. Niestety, przyszły kiepskie czasy na rolniczą koniunkturę i gospodarstwo trzeba było stopniowo zlikwidować i znaleźć pomysł na dochody z innego źródła. Założyli więc sklep w Łosiu.
- Chyba odezwały się w nas - mnie i moim bracie - handlowe żyłki pradziada. Sklepy są jakąś formą karczmy. Tam też spotykają się ludzie - opowiada z uśmiechem.
Stefan Hładyk nie zakłada wprawdzie szkół i teatru, ale działalność społeczna nadal jest jego domeną. W tym roku przypada 35-lecie pracy społecznej naszego rozmówcy.

Aby nas nie ubywało
Także wobrzędach Bożego Narodzenia nie brak akcentów historycznych. Kolacja wigilijna rozpoczyna się bowiem odśpiewaniem troparu - uroczystej pieśni na cześć narodzonego Jezusa.
- Tej pieśni nauczyłem się od mojego ojca, on od swojego. Mam więc prawo przypuszczać, że śpiewał ją także pradziad Orest. Jej tekst znajduje się w starym modlitewniku, który pochodzi z początku XIX wieku - mówi Stefan Hładyk.
Na dowód pokazuje niewielkich rozmiarów grubą książeczkę. Na jednej z pierwszych stron widnieje podpis prapradziada Jana
Kolacja poprzedzona jest rytualnym obmyciem. Wspólna miska i ta sama woda mają być oznaką integracji zasiadających do stołu. Jak wspomina Stefan Hładyk, kiedy był czteroletnim chłopcem, obmywali się w pobliskiej rzece.
- To nie tylko symbol więzi, ale także duchowego obmycia przed bożonarodzeniowymi uroczystościami - wyjaśnia.
W kącie pokoju, na stoliku stawia się talerz dla zabłąkanego wędrowca. Z każdej potrawy, która pojawia się na stole w czasie wigilii, odkłada się łyżkę jedzenia. Jeśli gość nie pojawi się, zawartość talerza zjadają zwierzęta - krowa, koń. Jeśli zaś w domostwie nie ma zwierząt - jest ono spalane w piecu. Przed kolacją, podłaźnik - najmłodszy członek rodziny przynosi z obory siano, które rozkłada się na obrusie i wokół niego, na podłodze.
- Na stole w zbożu stawiamy świeczkę. Obok niej kładziemy wszystek chleb, jaki jest w domu. Ma to zapewnić dostatek w Nowym Roku - dodaje Stefan Hładyk.
Po odśpiewaniu troparu uczestnicy kolacji dzielą się czosnkiem i prosforą przyniesioną wcześniej z cerkwi, życząc sobie pomyślności.
Tymczasem w kuchni panowanie objęła gospodyni Maria Hładyk z córką Natalią.
- Na kolację wigilijną przygotowuję tradycyjne, postne potrawy - pierogi, zupę rybną, karpia. Nie może zabraknąć kiesełyci - postnego żuru na zakwasie zmąki owsianej i drożdży z gotowanymi ziemniakami - mówi.
Kiesełycia nie jest taka sama w każdym domu. Jej smak, konsystencja świadczą o kulinarnych umiejętnościach gospodyni. Gotuje się ją raz w roku, właśnie na wigilię. Przysmakiem najmłodszych zaś jest Moczka, na którą przepis przynieśli z Ziem Zachodnich.
- To słodki deser, który przygotowuje się z pierników i bakalii. Najpierw gotuję pokruszone, glazurowane pierniczki, mogą być kupne, z odrobiną wody. Powstaje z tego taka gęsta, piernikowa zupa - zdradza kulinarne tajemnice. - Do tego dodaje się lekką zasmażkę z masła i mąki oraz dużo bakalii - orzechów, rodzynek, migdałów, daktyli, suszonych śliwek. Im więcej tym smaczniejsze. Wszystko pozostawia się w chłodnym miejscu, aż zastygnie - wyjaśnia.
Po wigilijnej kolacji najmłodszy domownik gasi świecę, a pozostali obserwują, w jakim kierunku unosi się dym. Jeśli prosto w górę, oznacza to dobry rok dla rodziny, jeśli zaś zaczyna rozchodzić się na boki bądź opadać - trzeba liczyć się z kłopotami.
- Nie wiem, ile w tym prawdy, przyznaję, że nie zastanawiałem się nigdy, czy to ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ot, traktuję to jako zabobon – mówi Stefan Hładyk.
Po wigilii zaczyna się wspólne kolędowanie. Późnym wieczorem zaś idą do cerkwi na nabożeństwo.
- Odbywa się ono zgodnie z liturgią według Wasyla Wielkiego. To najbardziej rozbudowane i bogate w obrzędy trwające około trzech godzin nabożeństwo - podkreśla Stefan Hładyk. - W duchu każdy z nas modli się, aby w Nowym Roku nie zabrakło nikogo w rodzinnej i cerkiewnej wspólnocie - dodaje na koniec.
HALINA GAJDA




Powyższy tekst pochodzi z Gazety Krakowskiej. Redakcja portalu www.beskid-niski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści w nim zawarte.



Jeśli chcesz być informowany o wszelkich aktualnościach, nowościach, zmianach, planach i wydarzeniach, ktore związane są z Beskidem Niskim oraz działalnością portalu beskid-niski.pl a także otrzymywać raz w tygodniu zestaw linków do poświęconych Beskidowi Niskiem artykułów publikowanych w "Gazecie Krakowskiej" wyślij pusty e-mail na adres

subskrypcja@beskid-niski.pl

Aby zrezygnować z subskrypcji wystarczy wysłać e-mail z tematem "rezygnacja"

beskid-niski.pl na Facebooku


 
1140

Komentarze: (0)Dodaj komentarz | Forum
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.

Imię i nazwisko:
E-mail:
Tekst:
Suma liczb 1 i 2: (Anty-spam)
    ;


e-mail: bartek@beskid-niski.pl
Copyright © 2003 - 2016 Wadas & Górski & Wójcik
Wsparcie graficzne: e-production.pl
praca w Niemczech|prosenior24.pl
Miód
Idea Team
Tanie odżywki
Ogląda nas 25 osób
Logowanie