|
|
 |
|
"Gazeta Gorlicka" - piątek 18 stycznia 2008 ("Gazeta Gorlicka" jest regionalnym dodatkiem "Gazety Krakowskiej")
"Dworskie zaślubiny"
Karwacjanie i Gładysze jedną rodziną
Pierwsze informacje
o chęci utworzenia
w Gorlicach nowej placówki
kulturalnej pojawiły
się już w 2003 roku. Temat
wrócił w październiku
2006 roku. Spotkali się wtedy
w Szymbarku ci, którym nieobojętny
był los niszczejącego
szymbarskiego kasztelu.
Wśród przyjaciół dawnej
siedziby Gładyszów znalał się
między innymi Janusz Sepioł,
ówczesny marszałek województwa
małopolskiego. Był
on też inicjatorem wydzielenia
z Muzeum Okręgowego w Nowym
Sączu Ośrodka Budownictwa
Ludowego w Szymbarku
wraz z cerkwią w Bartnem
i utworzenia wraz z Małopolską
Galerią Sztuki "Dwór Karwacjanów"
nowej jednostki
kulturalnej. W spotkaniu
uczestniczyli także Mirosław
Wędrychowicz, starosta gorlicki,
Jan Miksiewicz, zastępca
wójta gminy Gorlice i Andrzej
Orchel, ówczesny wiceburmistrz
miasta oraz Wacław Kawiorski,
dyrektor Muzeum
Okręgowego w Nowym Sączu.
Wszyscy byli zgodni, że
głównym celem powołania nowej
jednostki będzie przede
wszystkim rewitalizacja zabytkowego
kasztelu i stworzenie
z Szymbarku atrakcyjnego
produktu turystycznego. Skoro
zaś kasztel to i skansen budownictwa
ludowego, i cerkiew
w Bartnem.
Prace ruszyły w szybkim
tempie. Powstawały kolejne
projekty i plany remontowe.
Odbywały się następne spotkania.
W końcu udało się. Sejmik
Województwa Małopolskiego
podjął uchwałę, w której powierzył
powiatowi gorlickiemu
od 1 stycznia bieżącego roku
prowadzenie samorządowej
instytucji kultury pod nazwą
Muzeum - Dwory Karwacjanów
i Gładyszów.
Zanim jednak będzie można
pochwalić się konkretnymi
efektami działalności, potrzebny
jest ogromny nakład pracy
i pieniędzy.
Ambitne zamierzenia
i plany
- Muzeum - Dwory Karwacjanów
i Gładyszów to wprawdzie
nowa instytucja, ale jest to
także idea promująca szeroki
zakres działań na rzecz kompleksowego
programu rewitalizacji,
opieki i promocji zabytków
ziemi gorlickiej - mówi
Zdzisław Tohl, dyrektor placówki.
W założeniu muzeum będzie
prowadziło szeroko rozumianą
działalność edukacyjną,
turystyczną i promocyjną.
Stworzenie muzeum ma pozbudzić
do aktywności społeczność
lokalną samorządowców
i radnych w dziele ratowania
własnej historii.
- Przecież to właśnie oni są
najbliżej ludzi, znają nie tylko
ich materialne, ale również duchowe
potrzeby. Konieczna będzie
więc współpraca, wzajemne
zaufanie, a nie antagonizmy
- podkreśla Tohl. - Mamy
tak bogatą historię, że można
by nią obdzielić kilka miast.
Wspomnę tylko o bitwie gorlickiej,
kulturze łemkowskiej czy
przemyśle naftowym - przekonuje
dyrektor. - Mamy więc poważny
dylemat, jakie działania
podjąć, by nie stracić na zawsze
tego, co jeszcze pozostało
z dziedzictwa historycznego
Gorlickiego - mówi dalej.
Na tym jednak nie koniec,
bowiem muzeum zamierza
nawiązać kontakty z uczelniami
artystycznymi nie tylko
z Polski. Plenery malarskie
czy fotograficzne są dobrym
powodem do nawiązania
szerszej współpracy. Nie
można także zapominać
o podstawowej jego funkcji,
jaką jest gromadzenie i udostępnianie
zbiorów, jak również
dbałość o istniejące już
eksponaty.
Być może realizacji doczeka
się pomysł, z którym jakiś czas
temu wyszedł Andrzej Stasiuk.
Pisarz mówił wtedy o zorganizowaniu
w Gorlickiem forum
pisarzy południowo-wschodniej
Europy.
Kasztel gotowy za trzy lata?
W skład Muzeum wchodzi Galeria
Sztuki w Gorlicach, Ośrodek
Budownictwa Ludowego
w Szymbarku i cerkiew w Bartnem.
Niebawem ma powstać
kolejny oddział, jakim będzie
Kasztel w Szymbarku. Pochodzący
z XVI wieku obiekt w zasadzie
od drugiej wojny światowej
zmieniając co raz właścicieli
niszczał coraz bardziej. Po
powołaniu do życia muzeum,
jego przyszłość zaczyna się klarować.
- Gotowy jest już projekt budowlany
na zagospodarowanie
dworu. Konieczne będzie
przebudowanie niektórych pomieszczeń
i stworzenie nowych
klatek schodowych - mówi
Leszek Brzozowski, kierownik
skansenu w Szymbarku.
Renesansowy kasztel ma
być jedną z głównych atrakcji
i finansową lokomotywą dla
całego muzeum.
Dzisiaj we wnętrzu obiektu
z historycznego wyposażenia pozostało niewiele - kilka
kamiennych kominków,
okienne obramowania. W jednym
z alkierzy zachowały się
fragmenty ściennej polichromii.
Przestrzeni do wykorzystania
jest sporo. Ma się tam więc
znaleźć miejsce na sale konferencyjne,
wystawy. Planuje się
organizowanie plenerów
i warsztatów artystycznych czy
naukowych. Być może pojawi
się tam teatr.
- Ten obiekt musi żyć. Już
teraz pojawiają się różne osoby
i instytucje, które mają pomysł
na zagospodarowanie wnętrza
- chcą organizować pokazy,
premiery, wszystko, co potrzebuje
dużych przestrzeni - cieszy
się dyrektor Tohl .
Ponieważ koszt remontu
i przystosowania kasztelu do
celów turystycznych jest
ogromny i byłby nie do udźwignięcia
dla muzeum, a nawet
budżetu powiatu, gotowy jest
już projekt o dofinansowanie.
Środki mają pochodzić z Małopolskiego
Regionalnego Programu
Operacyjnego.
Wniosek opiewa na kwotę 7,5
mln złotych.
Nieoficjalnie wiadomo, że
cała kwota została zabezpieczona
w budżecie województwa
małopolskiego. Ponieważ potrzeby
są znacznie większe, nie
będzie to jedyne źródło
finansowania.
- Półtora miliona muszą dołożyć
samorządy lokalne - wyjaśnia
Tohl.
Remontowi kasztelu towarzyszyć
ma budowa hotelu na
47 miejsc noclegowych oraz
mieszczącej się w nim restauracji.
Hotel ma powstać
w miejsce zniszczonego
i przeznaczonego do rozbiórki
budynku dworskich czworaków.
Takie zaplecze jest niezbędne.
- Turyści chcą zazwyczaj
połączyć ucztę dla ducha z tą
dla ciała - podkreśla z uśmiechem
dyrektor.
Na przyjęcie pierwszych turystów
ten zabytkowy dwór
obronny ma być gotowy
w 2010 roku.
- Termin realizacji inwestycji
jest realny. Jeśli pozyskamy
obiecane pieniądze z MRPO, to
jednym zwarunków ich otrzymania
będzie zobowiązanie
wywiązanie się z terminu zakończenia
prac - zapewnia.
Kasztel ma zostać także włączony
do sieci europejskich instytucji
kultury, które działają
w podobnych obiektach we
Francji, Niemczech, Słowacji
czy Węgrzech.
Strzecha przede wszystkim
Kolejną ważną częścią składową
muzeum jest Ośrodek Budownictwa
Ludowego. Kilkanaście
zabytkowych obiektów,
wymaga już teraz pilnej pomocy.
- Musimy wymienić co najmniej
sześć strzech, którymi
pokryte są chałupy - mówi Leszek
Brzozowski.
Problem nie pojawił się dzisiaj.
Istnieje już od dawna.
- Wszystko rozbija się o pieniądze.
Jedna strzecha to cztery
tony słomy, powiązanej
w tak zwane kiczki. Ich zakup
i położenie na jednym budynku
to średni wydatek 20 tys.
złotych - wyjaśnia Zdzisław
Tohl.
Słoma wykorzystywana do
pokrywania dachów pochodzi
ze skoszonego kosą w odpowiednim
czasie żyta. Musi być
lekko zielone, z niewykształconym
kłosem.
- Wtedy jest najbardziej elastyczne,
łatwo z niego wyplatać
wspomniane już kiczki -
dodaje Brzozowski. - Takim
tradycyjnym rolnictwem zajmują
się gospodarze na Lubelszczyźnie
- wyjaśnia.
Innym problemem, z jakim
przyjdzie zmierzyć się przy renowacji
obiektów w skansenie,
jest brak rzemieślników, którzy
potrafiliby świadczyć takie
usługi.
- Dobrze położona strzecha
wytrzymuje od przez 50, może
nawet 70 lat. Warto więc zainwestować
- mówi z uśmiechem
Na razie nie ma też mowy
o zakupie nowych obiektów.
- Trudno by było je znaleźć.
Niebagatelną rolę i tutaj pełnią
pieniądze. Podam prosty przykład.
Kupiliśmy w Rożnowicach
stary spichlerz. Został rozebrany,
a wszystkie elementy
zabezpieczone. Zrobienie kamiennego
fundamentu, odbudowa
dachu i ponowne złożenie
spichlerza oszacowano na
100 tys. złotych - tłumaczy Leszek
Brzozowski.
Wymiany wymagają też polepy
na podłogach w chałupach.
Nie obędzie się bez impregnacji
drewnianych ścian, która trzeba
co kilka lat powtarzać.
Łemkowski skansen
w Bartnem?
- Chcielibyśmy w ramach działań
podejmowanych przez muzeum
ożywić Bartne. Wokół
tamtejszej cerkwi, która jest
przecież częścią składową naszego
muzeum jest kilka starych,
nadal zamieszkałych
łemkowskich chyży. Może udałoby
się zrobić tam coś w rodzaju
żywego skansenu - snuje
plany dyrektor Tohl.
Dyrektor podkreśla, że tamtejsza
ludności i proboszcz parafii
są zaangażowani w stworzenie
takiego miejsca. Byłoby
ono idealne do zaprezentowania
tradycji i kultury łemkowskiej
czy pokazania lokalnego
rzemiosła.
- Turyści, którzy często
przyjeżdżają do nas z daleka,
chcą widzieć coś więcej niż tylko
obrazy czy eksponaty
w muzeum - choćby były najciekawsze.
Niejednokrotnie
chcą czegoś "żywego". Przed
takim łemkowskim domem
mógłby siedzieć na przykład
kamieniarz czy łyżkarz. Gospodynie
mogłyby częstować
potrawami tradycyjnej kuchni
łemkowskiej - dodaje po
chwili Tohl.
Sfera planów przechodzi
powoli w sferę ich realizacji.
Jak zawsze pojawią się pewnie
maruderzy, którzy wytkną, że
władze inwestują pieniądze,
które można by wykorzystać
na praktyczniejszy cel niż ruiny
i strzechy. Warto jednak pamiętać,
że dziedzictwo kulturalne
jest tym, co kształtuje
wrażliwość i otwartość - nie
tylko u młodych.
A jeśli pieniędzy zabraknie...
Jedna z legend związanych
z szymbarskim kasztelem
mówi o tym, że pod dworem
istnieje jaskinia pełna skarbów
i kosztowności. Drogocenności
pilnują nie kto inni,
jak diabli. Tylko raz w roku,
w Niedzielę Palmową opuszczają
swoje strażnice i udają
się w tylko sobie znane miejsce.
To jedyna szansa, aby
śmiertelnicy mogli uszczknąć
kawałek skarbu. Legenda głosi,
że nie jeden próbował, ale
zachwycony widokiem, zapominał
o diabelskich strażnikach.
Ci zaś natknąwszy się
na nieproszonych gości, pozostawiali
ich na zawsze
w dworskich podziemiach.
Gdyby kiedyś brakło pieniędzy
na kolejne inwestycje,
może warto by sprawdzić, czy
legenda ma w sobie coś
z prawdy?
HALINA GAJDA
Powyższy tekst pochodzi z Gazety Krakowskiej. Redakcja portalu www.beskid-niski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści w nim zawarte.
Jeśli chcesz być informowany o wszelkich aktualnościach, nowościach, zmianach, planach i wydarzeniach, ktore związane są z Beskidem Niskim oraz działalnością portalu beskid-niski.pl a także otrzymywać raz w tygodniu zestaw linków do poświęconych Beskidowi Niskiem artykułów publikowanych w "Gazecie Krakowskiej" wyślij pusty e-mail na adres
subskrypcja@beskid-niski.pl
Aby zrezygnować z subskrypcji wystarczy wysłać e-mail z tematem "rezygnacja"
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|
 |
790 Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
|