|
|
 |
|
"Gazeta Gorlicka" - wtorek 20 maja 2008 ("Gazeta Gorlicka" jest regionalnym dodatkiem "Gazety Krakowskiej")
"Cmentarne samowole"
Dobre chęci, to nie wszystko
W Gorlickiem mamy kilkadziesiąt cmentarzy, na których spoczywają żołnierze
polegli w I wojnie światowej. Ruch remontowy, który rozpoczął się
wokół nich w latach 90., przyniósł wiele dobrego, ale i wiele złego. Tylko kilku
z nich przywrócono pierwotny wygląd, większość zaś zniekształcono
w mniejszym czy większym stopniu. O ile można przymknąć oko na niewłaściwie
postawiony krzyż, to zmniejszenie obszaru cmentarza skutkujące tym,
że na polach grobowych pasą się zwierzęta, jest już profanacją.
Gorlickie to nie tylko kolebka
przemysłu naftowego,
ale również
miejsce, w którym rozegrała
się jedna
z ważniejszych bitew I wojny
światowej. Dla jednych to niewiele
mówiący slogan, dla innych
zaś ważny element historii
naszego regionu. To okres,
który odznaczył się także setkami
grobów rozsianych po
wzgórzach i lasach ziemi gorlickiej.
Miejsca pamięci zebrane są
zarówno w wielkie, jak i małe
cmentarze - kilka mogił, które
trudno dostrzec gdzieś pomiędzy
drzewami i krzakami. Jednakowoż
stanowią świadectwo
kultury i historii terenu, gdzie
zostały umiejscowione. To także
unikalne dzieło architektury.
Remonty na rocznicę
Mogiły poległych w Bitwie
Gorlickiej przez lata były zapomniane
przez świat i ludzi.
Często terenem cmentarza zawładnęła
natura - drzewa
i krzewy rozpanoszyły się na
mogiłach, zawaliły się drewniane
krzyże, powalone drzewo
zniszczyło pierwotne ogrodzenie,
a nagrobne tabliczki
zniknęły gdzieś pod warstwą
mchu i dzikich paproci.
Odwilż nadeszła w połowie
lat 90. minionego wieku. Wielkimi
krokami zbliżała się bowiem
rocznica Bitwy pod Gorlicami.
Z wizytą zapowiedziały
się zagraniczne delegacje.
W ruch poszły więc nie tylko
siekiery i kosy, ale również
kielnie i młotki. W miejsce
zniszczonych elementów
cmentarzy pojawiły się nowe.
- W rzeczywistości te pozytywne,
wydawać by się mogło,
działania miały w wielu przypadkach
zupełnie odwrotne
skutki. Często zmianie uległa
oryginalna architektura cmentarzy.
Pierwotne, zniszczone
krzyże zastąpiono nowymi, ale
wzupełnie innym stylu - mówi
Maciej Dziedziak, prezes
Stowarzyszenia Aktywnej
Ochrony Cmentarzy z I Wojny
Światowej w Galicji. - Wiele
obiektów było rekonstruowanych
z naruszeniem zasad
konserwatorskich i niezgodnie
z danymi zawartymi w dokumentach
budującego cmentarze
krakowskiego Wydziału
Grobów Wojennych, które
można znaleźć choćby w Archiwum
Państwowym w Krakowie
- dodaje.
Na potwierdzenie tych słów
wymienia kilka przykładów -
cmentarz nr 44 w Długiem, 43
w Radocynie, 96 w Stróżówce,
55 w Gładyszowie, 65 w Małastowie...
- To tylko najbardziej drastyczne
przykłady niefortunnych
robót, jakie podejmowano
przy ich renowacji czy rekonstrukcji.
Trudno szukać usprawiedliwienia
dla wykonawców
tych prac, bowiem dokumentacja
w zasadzie wszystkich cmentarzy
z okresu Iwojny światowej
jest ogólnie dostępna bądź to
w Archiwum Państwowym
w Krakowie, bądź w regionalnych
zbiorach, jak choćby
w Muzeum Regionalnym PTTK
- podkreśla Maciej Dziedziak.
Prezes stowarzyszenia wskazuje
jednocześnie, że w przypadkach,
kiedy nie można dotrzeć
do oryginalnej dokumentacji,
obiekty odnawia się zgodnie
z zasadą mówiącą, że prace
wykonywane są techniką
zgodnie z wyglądem charakterystycznym
dla tych samych,
ale zachowanych obiektów.
- Tymczasem osoby czy firmy
sporządzające dokumentację
projektową, nie podjęły trudu
ich odszukania. Oczywiście,
w ramach reklamacji można
by domagać się ponownego
przeprowadzenia prac, ale jest
to bardzo utrudnione. Dokumentacja
związana z takimi
działaniami już dawno nie istnieje,
między innymi dlatego,
że minął ustawowy okres jej
przechowywania - wyjaśnia
Mirosław Łopata, członek stowarzyszenia,
przewodniczący
komisji rewizyjnej.
Gruba Berta
w Gładyszowie?
Cmentarz nr 55 w Gładyszowie
jest jednym z najczęściej
przytaczanych przykładów
twórczości Duszana Jurkowicza
przy okazji referatów
o nim. Mimo że cmentarz jest
umiejscowiony przy drodze
prowadzącej do Koniecznej,
trudno do niego dotrzeć. Zbudowany
niegdyś w pustym polu,
teraz otoczony jest lasem.
O ile trudno mieć większy
wpływ na prawa przyrody, o
tyle zastrzeżenia znawców tematu
budzą działania najzupełniej
ludzkie.
- To jeden z najbardziej wyrazistych
przykładów braku
wyobraźni i rzetelności podczas
przeprowadzania prac -
podkreśla dobitnie Maciej Dziedziak.
- Charakterystycznym
elementem tego cmentarza była
pierwotnie wieża. Jej konstrukcja
oparta została na nałożeniu
na siebie dwóch ostrosłupów
o różnym kącie nachylenia
ścian. Sprawiło to, że była smukła
i strzelista. Tymczasem po
rekonstrukcji powstała zupełnie
inna, mocno przysadzista,
na dodatek o kilka metrów niższa
niż oryginalna. Tym samym
zmienił się nie tylko wygląd
cmentarza, ale również
najbardziej wysmakowany jego
element stracił na swej niepowtarzalności,
nie mówiąc o zachwianych
proporcjach całej
budowli - wyjaśnia dalej.
Kolejna istotna zmiana dotyczy
krzyży stojących nieopodal
wieży na terenie zbiorowej
mogiły.
- Nietrudno zauważyć, że
na mogile pierwotnie postawiono
dwa krzyże, rozmieszczone
symetrycznie względem
osi cmentarza, natomiast podczas
remontu wykonano tylko
jeden, umieszczając go na tle
wieży - dodaje.
Błędy podczas rekonstrukcji
cmentarza są prawdopodobnie
wynikiem tego, iż podczas
remontu posłużono się fotografią,
która została wykonana
podczas jego budowy.
- Kłopot w tym, że zdjęcie
pokazuje widok cmentarza nie
po zakończeniu, a na pewnym
etapie jego budowy - wyjaśnia
Mirosław Łopata. - Nie usprawiedliwia
to jednak faktu, że
zanim podjęte zostały prace,
konieczne było sprawdzenie
całej dostępnej dokumentacji,
która znajduje się choćby
w Muzeum Regionalnym
PTTK w Gorlicach. Co bardziej
dowcipni mówią o współczesnej
wieży na tym cmentarzu
Gruba Berta - dodaje.
Kłopoty z nagrobkami
Kolejnym, dużo bardziej bulwersującym
członków stowarzyszenia
przykładem nieprawidłowo
przeprowadzonych
prac remontowych jest cmentarz
nr 65 w Małastowie. Na
cmentarzu projektu Hansa
Mayra spoczywa 111 żołnierzy
armii austro-węgierskiej i 15
armii rosyjskiej. 85 z nich zostało
po śmierci zidentyfikowanych,
a na ich grobach pojawiły
się imienne tablice.
- Cmentarz remontowany
był w latach 2003-2004. O ile
elementy architektoniczne zostały
odnowione w zasadzie bez
zarzutu, to kontrowersje budzi
sposób, w jaki przymocowano
nowe tabliczki z nazwiskami
poległych. Po skonfrontowaniu
stanu obecnego z dokumentami
archiwalnymi okazuje się,
że tylko trzy zostały umieszczone
na właściwym miejscu.
Oznacza to, że na pozostałych
grobach widnieją tabliczki z nazwiskami
innych żołnierzy niż
faktycznie pochowanych w danym
grobie - wyjaśnia prezes
stowarzyszenia.
Podkreśla także, że właściwe
przyporządkowanie tabliczek
nagrobnych to forma oddania
hołdu i szacunku poległym.
- Podobne sytuacje można
by mnożyć. Na cmentarzu nr
80 w Sękowej, pierwotna liczba
nagrobków została zmniejszona
o jedną trzecią. Takie
błędy wynikły ze złej metody
przyjętej podczas remontu.
Najpierw bez jakiejkolwiek
ewidencji demontowano nagrobki
i krzyże, potem często
wyrównywano teren, by
w końcu ustawić je po raz kolejny
na chybił trafił. Niestety,
częściej chybiano niż trafiano -
dodaje Łopata.
Kolejnym przykładem może
być cmentarz nr 96 w Stróżówce.
W opinii znawców tematu
stanowi on swoisty zestaw
błędów, które popełniono
przy jego rekonstrukcji. Pierwotnie
cmentarz z trzech stron
okalał kamienny mur. Na środku
pola grobowego stał kilkumetrowy
krzyż, typowy dla
cmentarzy projektowanych
przez Hansa Mayra.
- Obecnie cmentarz jest otoczony
metalowym ogrodzeniem
przymocowanym do kamiennych
słupów, na grobach
brakuje tabliczek z nazwiskami
poległych. Ułożenie nagrobków
w niczym nie przypomina
pierwotnego ich rozplanowania.
Ponadto nowy krzyż
jest niemal dwukrotnie niższy
niż oryginalny - wylicza prezes
Dziedziak. - To nie wymaga
już komentarza - dodaje.
Poprawić to, co zniszczone
Przywrócenie pierwotnego
wyglądu wszystkim obiektom
cmentarnym jest konieczne,
nie tylko ze względów historycznych.
- Takie działania dyskredytują
nas w obliczu coraz modniejszej
tak zwanej turystyki
genealogicznej. Ludzie szukają
swych przodków, przeszukują
archiwa, księgi parafialne i inne
dostępne dokumenty, aby
znaleźć korzenie swych rodzin
- podkreśla Mirosław Łopata.
Do stowarzyszenia, którego
jest członkiem, co jakiś czas
zwracają się potomkowie poległych
podczas I wojny.
- Niedawno gościliśmy Czecha,
który właśnie na cmentarzu
w Bieczu znalazł dziadka
swojej ciotki. Szukał krewnego
przez prawie dwa lata. Takich
jak on zapewne z czasem będzie
więcej - opowiada Mirosław
Łopata. - Dlatego właśnie
staranne odtwarzanie tabliczek
nagrobnych powinno być
jednym z priorytetów podczas
remontu takiego zabytku.
Zupełnie inną kwestią jest
brak zainteresowania mieszkańców
historią własnego terenu.
Powiedzenie: "koniec języka
za przewodnika", nie sprawdza
się w przypadku, kiedy
niezaznajomiony z terenem
turysta, nie mogąc znaleźć któregoś
z cmentarzy, zapyta tubylca.
- Tutaj nic takiego nie ma.
Niech pani idzie do tamtego lasu
- mówi starsza pani, wskazując
ręką w przestrzeń przed
sobą. - Może tam ostatnio coś
postawili, ja dawno tam nie byłam
- dodaje.
HALINA GAJDA
Powyższy tekst pochodzi z Gazety Krakowskiej. Redakcja portalu www.beskid-niski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści w nim zawarte.
Jeśli chcesz być informowany o wszelkich aktualnościach, nowościach, zmianach, planach i wydarzeniach, ktore związane są z Beskidem Niskim oraz działalnością portalu beskid-niski.pl a także otrzymywać raz w tygodniu zestaw linków do poświęconych Beskidowi Niskiem artykułów publikowanych w "Gazecie Krakowskiej" wyślij pusty e-mail na adres
subskrypcja@beskid-niski.pl
Aby zrezygnować z subskrypcji wystarczy wysłać e-mail z tematem "rezygnacja"
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|
 |
917 Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
|