|
|
 |
|
"Gazeta Gorlicka" - piątek 23 maja 2008 ("Gazeta Gorlicka" jest regionalnym dodatkiem "Gazety Krakowskiej")
"Zanim zbudujemy
panoramę bitwy"
W okolicach naszego miasta widoczne są jeszcze ślady po operacji wojennej w 1915 roku
Odkrycie Mirosława Łopaty,
przewodniczącego
Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia
Aktywnej
Ochrony Cmentarzy, dla niego
nie jest nowością. Zna gorlicki
Blich choćby z dzieciństwa, bo
tzw. las Mrozka był miejscem
zabaw i spotkań.
- Wtedy nie zdawałem sobie
sprawy, że miejsce, w którym
zwykle paliliśmy ognisko,
swego rodzaju niecka, wgłębienie,
może być rowem po stanowisku
karabinu maszynowego
z I wojny światowej - mówi.
Widok sprzed 94 lat
Dzisiaj pracownik Urzędu
Miejskiego, ale z zamiłowania
historyk, opiekun cmentarzy
z I wojny światowej, jest pewny,
że w tym miejscu przebiegały
pozycje austro-węgierskie, a widok
na Gorlice właśnie ze
wspomnianego lasu jest taki
sam, jak wiosną 1915 roku, kiedy
wojsko szykowało się do
ostatecznego wojennego starcia
w Bitwie pod Gorlicami.
Dzisiaj Mirosław Łopata
jest pewien, że około 30-metrowy
kręty rów i dół to fragment
okopów.
- Linia frontu austro-węgierskiego
biegła od Kozicy w
Stróżówce, przez Łysą Górę
(Magdalena), w kierunku rzeki
Ropy i po przekroczeniu jej
nurtu do Ropicy Polskiej, Pocieszkę,
aż do granicy z Siarami
- tłumaczy nasz rozmówca.
Znalezisko, którego jest
"odkrywcą", usytuowane jest
dokładnie na tej linii, a fakt potwierdza
karta pocztowa
z obrazem autorstwa Karla L.
Prinza.
- Prinz był austriackim malarzem.
Jego prace powstawały
na zlecenie Czerwonego
Krzyża i Biura Pomocy Wojennej.
Obydwie organizacje już
w okresie I wojny światowej
i po jej zakończeniu zajmowały
się ochroną i pomocą humanitarną
ofiarom wojny
i przemocy. To właśnie obrazy
Karla Prinza wydawane w seriach
kart pocztowych miały
być źródłem dochodu na pomoc
dla ofiar wojny czy
uchodźców - tłumaczy Mirosław
Łopata.
Seria, w której wydane zostały
obrazy z frontu galicyjskiego
to 12 kart, z czego cztery
to obrazy namalowane
w Gorlicach, osiem to pejzaże
po wojnie namalowane w okolicach
Tarnowa.
- Oprócz wspomnianej karty
Prinz namalował jeszcze widok
na miasto z ulicy Karwacjanów,
ale też z Zawodzia i
zniszczony kościół farny - dodaje
Mirosław Łopata.
Obraz z pocztówki niewiele
różni się od dzisiejszego widoku
ze wspomnianego miejsca.
W dole wije się Ropa, na
wzniesieniu, po lewej stronie
widoczne są ruiny kościoła i
kamienic w centrum miasta.
Nagie wzgórze po prawej stronie
to polana dobrze widoczna
dzisiaj za Górą Parkową.
- Tam także były okopy -
przerywa próbę porównania
widoku na karcie, z tym, który
istnieje w rzeczywistości.
Tak dobrze zachowanych
miejsc, w których rozgrywały
się ludzkie tragedie, gdzie często
spotykali się bracia wcieleni
do wrogich armii, jest
w okolicach miasta niewiele.
Dlatego warto je zachować, zadbać,
by nie zginęły z powierzchni
ziemi, nie zostały
do końca przekopane przez
zbieraczy złomu czy pamiątek
zI wojny.
Poligon przed panoramą
W ekspozycji głównej panoramy
bitwy, która miałaby powstać
z okazji setnej rocznicy
majowych wydarzeń 1915 roku,
byłyby rowy strzeleckie
z czasów I wojny światowej,
fragmenty okopów, armaty, figury
żołnierzy. W ramach ekspozycji
towarzyszących powstałyby
projekty multimedialne,
sale kinowe, w których
pokazywałoby filmy historyczne,
stałe ekspozycje umundurowania
wojsk biorących
udział w bitwie.
Pomysł nie jest nowy. Próby
utworzenia takiej atrakcji turystycznej
czynione były już
przed 80. rocznicą bitwy, potem
zamysł trafił do szuflady
i teraz, na siedem lat przez jubileuszową
rocznicą bitwy,
znów powrócił.
Pomysł budowy panoramy
bitwy jest doskonały, ale na razie
nie ma koncepcji, skąd zdobyć
na to pieniądze.
- Naprawdę warto zachować
naturalne ślady historyczne.
Może warto byłoby odnowić,
zrekonstruować oryginalne
miejsca. Budowa panoramy
jest potrzebna i ważna, ale doskonałym
"poligonem" - treningiem
przed tą dużą inicjatywą
byłyby te małe - jak choćby
odbudowa okopów - mówi.
Miejsc, w których gołym
okiem widać ślady historii, jest
więcej. Niewielu gorliczan
przechodzących ul. Karwacjanów
zastanawia się, dlaczego
w kamiennym murze Cmentarza
Parafialnego są miejsca wypełnione
czerwoną cegłą. Po
wojnie w ten sposób uzupełnione
zostały ubytki w murze,
które wykuli żołnierze rosyjscy.
Przez 126 dni stacjonowali
właśnie w obrębie cmentarza,
którego mur był doskonałą
ochroną. We wspomnianych
otworach ustawiali swoje karabiny.
W tym miejscu warto ustawić
tablicę, mapę, szkic, opis
wydarzeń.
Do dzisiaj w naszym mieście
nie ma właściwie miejsca
pamięci i czci, dla poległych
w bitwie cywili - mieszkańców
naszego miasta. Przecież
w każdej parafii istnieją zarówno
księgi urodzeń, jak
i zgonów. Pewnie prowadzone
były również przez księdza
Bronisława Świeykowskiego,
komisarycznego burmistrza
Gorlic w okresie bitwy.
Trzeba zadbać, by w godnym
miejscu w naszym mieście
pojawiła się tablica upamiętniająca
wyłącznie gorliczan,
ofiary wielkiej wojny,
nie żołnierzy. Ci zostali upamiętnieni
właśnie przez budowę
monumentalnych
cmentarzy.
- Dzisiaj modna jest turystyka
genealogiczna. Wielu ludzi,
również gorliczan poszukuje
swoich korzeni, przodków
i często w poszukiwaniu
znajomych nazwisk trafia na
cmentarze, gorliczanie nie
znają zaś nazwisk mieszkańców
naszego miasta, którzy
zginęli w czasie bitwy - potwierdza
Łopata.
AGNIESZKA NIGBOR
Powyższy tekst pochodzi z Gazety Krakowskiej. Redakcja portalu www.beskid-niski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści w nim zawarte.
Jeśli chcesz być informowany o wszelkich aktualnościach, nowościach, zmianach, planach i wydarzeniach, ktore związane są z Beskidem Niskim oraz działalnością portalu beskid-niski.pl a także otrzymywać raz w tygodniu zestaw linków do poświęconych Beskidowi Niskiem artykułów publikowanych w "Gazecie Krakowskiej" wyślij pusty e-mail na adres
subskrypcja@beskid-niski.pl
Aby zrezygnować z subskrypcji wystarczy wysłać e-mail z tematem "rezygnacja"
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|
 |
880 Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
|