|
|
 |
|
"Gazeta Gorlicka" - piątek 30 maja 2008 ("Gazeta Gorlicka" jest regionalnym dodatkiem "Gazety Krakowskiej")
"Bacy zawsze tęskno do redyku"
Czarne. W Beskidzie Niskim bacuje się trudniej niż na Podhalu
Asfaltowa droga z Małastowa
przez Pętną i Wołowiec
kończy się w Krzywej.
Dalej, po pokonaniu
kilku kilometrów wyboistej
drogi dla jednych jest już tylko
przysłowiowy koniec świata,
dla innych raj na ziemi - zapomniane
łemkowskie wsie -
Czarne, Długie, Radocyna.
W tej ostatniej swoje miejsce
na ziemi znaleźli bacowie
i juhasi z Nowego Targu. Każdy
sezon wypasu owiec już od
24 lat spędzają w Beskidzie Niskim,
a od jedenastu bacują
w Radocynie.
Radocyna jest oazą
ciszy i spokoju
Wyboistej drogi do Radocyny
osobowym samochodem nie
da się pokonać zbyt szybko.
Tutaj czas zatrzymuje się, komórka
nie ma zasięgu.
Bez "smyczy" i pośpiechu
już w drodze na błękitnym niebie
można podziwiać orlika
krzykliwego. Ten zauważony
poderwał się właśnie do lotu,
a z zakrzywionego dzioba zwisała
pokaźna zdobycz. Pewnie
na obiad upolował jakiegoś węża.
Na złożonym przy drodze
drewnie baraszkują pliszki siwe.
Przyjazne ptaki chętnie pozują
do zdjęć. Nad głowami
przelatują szczygły, przed kołami
samochodu właśnie uciekł
jakiś gryzoń.
Przy drodze, co rusz, dwuramienny
krzyż, kapliczka,
cmentarz, stary sad, piwnica,
chylący się ku ziemi drewniany
dom - ślady historii, pamiątka
po ludziach, którzy byli
synami tej czarnej, rodzącej kamienie
ziemi.
Ostały się dwie bacówki
Baca Józef Klimowski pamięta
czas, gdy przed 24 laty po raz
pierwszy przyjechał z owcami
do powiatu gorlickiego.
Kolejno wymienia Radocynę,
Czarne, Długie, Nieznajową,
Wołowiec, Banicę, Jasionkę
i Krzywą.
- Tysiące łowiec pasło się na
tutejszych halach. Dzisioj ostały
się ino dwie bacówki - nasa
w Carnem i Makuchowa
w Zdyni - mówi.
Choć z dwóch ostatnich bacówek
Józef Klimowski jest gospodarzem
na tej większej, narzeka,
że dzisiaj młodym nie
chce się siedzieć przy owcach.
- To jest ciensko robota,
a młode wygodne. Wolom psy
komputeze siedzieć, a nie psy
łowcach - dodaje.
Dwóch podbaców Jędrków
towarzyszy Klimowskiemu.
Kwak ma 20 owiec, Molek 40,
baca Józef - 100, reszta z 800,
które juhasi Józef Szlaga i Bronisław
Jaróg wypasają na gorlickich
halach, to stada gospodarzy
z Nowego Targu.
- Kiejś było nawet pótora tysiąca,
dzisioj momy osiemset
stuk, a i tak roboty nie brakuje
- komentuje Jędrek Molek.
W Czarnem trudniej niż w Zakopanem
Górale są zahartowani i przyzwyczajeni
do dymu z ogniska,
zimnej wody ze źródła, która
jeszcze podczas wyjątkowo
ostatnio chłodnych, majowych
nocy zamarzała w kurkach
prowizorycznego kranu.
- Wstaje się wcas, bo o pół
do czwartej ca już doić - mówi
Klimowski.
Po dojeniu mleko trzeba
przecedzić i zaklagać - czyli
dodać podpuszczkę, żeby się
ścięło.
Przed bacówką wyłożony
jest kamienny chodnik, przy
wejściu drewniana podłoga,
na niej wycieraczka. W środku
przyjemne, czyściutko. Od żywego
ognia ciepło bije, a pod
dachem w gęstym dymie
z ogniska wędzą się oscypki.
W pobliżu pasą się cztery, może
pięć krów i siwy koń, słychać
szmer strumienia, a z góry
wiatr niesie dźwięk dziesiątków
dzwonków uczepionych
przy szyjach owieczek, szczekanie
psów i pokrzykiwania
juhasów.
Mleko w pucierze (drewnianej
beczce) już się ścięło. Jędrek
Kwak wygniata ser, baca
"nabija" oscypki - gałkę sera
przebija drewnianym patyczkiem
- takim jak do szaszłyków,
by przez powstały otwór
wygnieść ze środka serwatkę.
Jędrek Molek - wykańcza - formuje
beczułkowate oscypki,
które lądują w solance. Po
dwóch dniach wyciąga się je
ze słonej wody, by obciekły.
- Jak minie pół tyźnia (tygodnia)
to się wyndzi. Zeby
smaczne były i długo swieze -
nawet tydzień tca dymem
z dzew liściastych kadzić - tłumaczy
baca.
Najpierw robią oscypki,
potem bundz i tak dwa razy
dziennie, po każdym dojeniu.
Przecież po sery przyjeżdżają
tutaj nie tylko miejscowi, turyści,
ale głównym odbiorcą
jest bryndzarnia w Rymanowie.
- Spać ca warto i cujnie, bo
noce latem krótkie, a owce
pzed wilkami tyz ca chronić -
dodaje Klimowski.
Zdarzało się, że do stada
podchodziły całe watahy, nawet
po pięć, osiem sztuk.
- Jak bacuje się w Beskidzie
Niskim? - pytam. - A no trudnij
niz na Podhalu, bo co to za
bacowanie tuz pzy Krupówkach,
przy domu, pod łokiem
baby - komentują górale.
Już tęsknią do redyku
W metalowym kubku, który
zwykle wisi na ścianie, każdy
turysta dostanie tutaj żentycy.
- Prose pić, zyntyca stanowi
seśdziesiąt procynt wiagry -
śmieje się baca.
Dobra reklama, podobno
niektórzy sprawdzają.
Uwagę w bacówce przykuwa
jeszcze jedno. Na ścianie
wiszą dwie drewniane laski,
między nimi kapelusz góralski
i obraz Jezusa.
- Pon Bócek tyz z nasymi
łowieckami. Cuwo nad nami,
a kule (laski) i kapelus to na redyk,
dyć droga daleko, a łowce
casym niepokorne są - tłumaczy
tę scenerię Józef Klimowski.
Cztery dni bacowie i juhasi,
wypasający swoje stado
w Czarnem, gnać będą owce
do Nowego Targu.
Co roku przemierzają tę
samą trasę - pieszymi szlakami
turystycznymi do Koniecznej,
granicą państwa do Regietowa,
Wysowej, Huty Wysowskiej,
Ropek, przez Mochnaczkę
do Rytra przez Halę
Łabowską aż do rodzinnego
miasta.
Jak co roku wielkie święto
będzie w Nowym Targu, gdy
górale wrócą do chałupy. Przy
muzyce pogonią owce przez
Nowy Targ i wrócą do swoich
gazdówek.
- Czym zajmuje się baca zimą?
- pytam.
- Nadrobio stracony cas -
kończy z rubasznym uśmiechem.
AGNIESZKA NIGBOR
Powyższy tekst pochodzi z Gazety Krakowskiej. Redakcja portalu www.beskid-niski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści w nim zawarte.
Jeśli chcesz być informowany o wszelkich aktualnościach, nowościach, zmianach, planach i wydarzeniach, ktore związane są z Beskidem Niskim oraz działalnością portalu beskid-niski.pl a także otrzymywać raz w tygodniu zestaw linków do poświęconych Beskidowi Niskiem artykułów publikowanych w "Gazecie Krakowskiej" wyślij pusty e-mail na adres
subskrypcja@beskid-niski.pl
Aby zrezygnować z subskrypcji wystarczy wysłać e-mail z tematem "rezygnacja"
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|
 |
3424 Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
|