|
|
 |
|
"Gazeta Gorlicka" - wtorek 19 sierpnia 2008 ("Gazeta Gorlicka" jest regionalnym dodatkiem "Gazety Krakowskiej")
"Gościnny dom śląski w Domu Zdrojowym"
Rzecz o krupniokach, żymlokach i o tym, jak się na Śląsku do ślubu chadzało
Witom wos i jestech rada,
że mogą wom pedzieć,
czymu my downiej
czysto na Śląsku
jodali wodzionka - tymi
słowami nieco zaskoczonych
gości Starego Domu Zdrojowego
w Wysowej przywitała Jolanta
Michta, mieszkanka Tychów,
nauczycielka, znawczyni
kultury śląskiej.
Ubrana w tradycyjną śląską
kieckę i jaklę, czyli bluzkę
i spódnicę, opowiadała nie tylko
o śląskich potrawach, ale
i tradycjach, choćby tych weselnych.
O tym, jak przyrządza
się wodzionkę, czym różni się
żymlok od krupnioka, jak smakuje
bonkawa i w czym panna
młoda szła na Śląsku do ślubu,
zebrani dowiedzieli się podczas
pełnego humoru, dowcipu
wykładu.
- Musicie państwo wiedzieć,
że dawniej na Śląsku było
biednie, a chleb traktowano
jak prawdziwy skarb i szanowano
każdy kęs. Jak mówią
Ślązacy, chleb trzeba zjeść od
kraika do kraika. Nie było mowy
o tym, by suchy wyrzucić.
Z takiego właśnie chleba przygotowywało
się wodzionkę
czyli swego rodzaju zupę - opowiadała
Jolanta Michta. Do jej
przygotowania potrzebny jest
chleb pokrojony w kostkę, gorąca
woda, starty czosnek, trochę
soli, tłuszcz do okrasy
i odrobina maggi - dodała.
Jak to bywa z przepisami
kulinarnymi, opowiedziane
nie czynią większego wrażenia.
Toteż gospodarze zadbali,
by goście sami ocenili smak
wodzionki. Wielu z pewną rezerwą
sięgało po miseczkę
z potrawą. Pewnie obawiali się
smaku surowego czosnku. Jednak
wszelkie obawy, okazały
się bezpodstawne, bowiem
prosta, wręcz postna potrawa
smakowała wyśmienicie.
O tym, że krupniok to rodzaj
kaszanki, wiedzą w zasadzie
wszyscy, ale co to takiego
żymlok, chyba niewielu. -
Żymlok to także kaszanka, tyle,
że do jej przyrządzenia zamiast
kaszy używa się bułki -
tłumaczyła zebranym.
Najciekawsza część wykładu
dotyczyła śląskich zwyczajów
weselnych. Otóż tradycyjna
śląska panna młoda nie
miała białej strojnej sukienki.
Był to ciemny, skromny i niezbyt
elegancki ubiór złożony
z bluzki, spódnicy. Jedynym jasnym
akcentem był fartuszek,
a tym, co wyróżniało ją spośród
innych gości - mirtowy
wianek na głowie.
- Kilka dni przed ślubem
narzeczeni chodzili od domu
do domu i roznosili gościom
drożdżowy kołocz z posypką,
ale nie taki, który znamy ze
sklepu. Zresztą ta tradycja zachowana
została do dzisiaj. Ów
kołocz składa się z czterech części.
Na spód kładzie się drożdżowe
ciasto z makiem, na
nim takie samo, tylko z dodatkiem
sera, następnie warstwę
z jabłkiem iposypką. Wszystko
to było pięknie zapakowane
i przyozdobione. W rewanżu
goście zobowiązani są do stosownego
datku dla narzeczonych
- wyjaśniała.
Wieczór śląski zainaugurował
cykl spotkań z kulturą i tradycjami
z różnych stron Polski,
których organizacji podjęła się
Barbara Miernik, właścicielka
Starego Domu Zdrojowego.
- Już teraz zapraszam na
spotkanie z domem krakowskim,
ale wcześniej, bo jeszcze
wpaździerniku, na Święto Rydza.
Będzie ono okazją do pochwalenia
się własnymi przepisami
i degustacji tych
smacznych darów lasu - zachęcała.
(HGA)
Powyższy tekst pochodzi z Gazety Krakowskiej. Redakcja portalu www.beskid-niski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści w nim zawarte.
Jeśli chcesz być informowany o wszelkich aktualnościach, nowościach, zmianach, planach i wydarzeniach, ktore związane są z Beskidem Niskim oraz działalnością portalu beskid-niski.pl a także otrzymywać raz w tygodniu zestaw linków do poświęconych Beskidowi Niskiem artykułów publikowanych w "Gazecie Krakowskiej" wyślij pusty e-mail na adres
subskrypcja@beskid-niski.pl
Aby zrezygnować z subskrypcji wystarczy wysłać e-mail z tematem "rezygnacja"
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|
 |
920 Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
|