|
|
 |
|
Sąd uznaje, że Nikifor to Epifaniusz Drowniak
Seweryn A. Wisłocki
W dniu 26 marca 2003 roku "Sąd Rejonowy w Muszynie Wydział I Cywilny w następującym składzie Przewodnicząca SSR Barbara Tischner po rozpoznaniu w dniu 13 III 2003 roku w Muszynie na rozprawie z wniosku Zjednoczenia Łemków Zarząd Główny z siedzibą w Bielance z udziałem Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu i Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu o unieważnienie aktu urodzenia
postanawia:
I. Unieważnić akt urodzenia Nikifora Krynickiego sporządzony w Urzędzie Stanu Cywilnego w Krynicy na nr 477/1962/1 w dniu 18 X 1962 na podstawie postanowienia Sądu Powiatowego w Nowym Sączu Wydziału Zamiejscowego w Muszynie z dnia 18 września 1962 r sygn. Akt Ns. 122/62;
II Koszty postępowania między stronami wzajemnie znieść;
III. Nie obciążać wnioskodawcy kosztami postępowania na rzecz Skarbu Państwa;
Uzasadnienie
Wnioskodawca Zarząd Zjednoczenia Łemków w Gorlicach we wniosku domagał się unieważnienia aktu urodzenia Nikifora Krynickiego, sporządzonego na podstawie postanowienia Sądu Powiatowego w Nowym Sączu Wydziału Zamiejscowego w Muszynie z dnia 18 września 1962 roku sygn. Akt Ns. 122/62 - wywodząc, że Nikifor Krynicki to Epifaniusz Drowniak dla którego sporządzono akt urodzenia pod nr. 35 w dniu jego chrztu 22.V.1895 roku w greckokatolickiej Parafii w Krynicy.
Uczestnik Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu wniósł o oddalenie wniosku i zarzucił, że wnioskodawca nie ma legitymacji czynnej do złożenia niniejszego wniosku.
Do niniejszego postępowania wstąpił Prokurator Okręgowy w Nowym Sączu, zgłaszając swój udział w sprawie o unieważnienie aktu stanu cywilnego Nikifora Krynickiego.
SĄD USTALIŁ NASTĘPUJĄCY STAN FAKTYCZNY
W dniu 21.V.1895 roku w Krynicy Eudokia Drowniak urodziła syna Epifaniusza Drowniaka, którego ojciec był nieznany. Eudokia Drowniak była córką Grzegorza Drowniaka i Tatiany z domu Krynicka. W dniu 22.V.1895 roku w Parafii Grecko-katolickiej w Krynicy Epifaniusz Drowniak został ochrzczony imieniem "Epifaniusz". Jego rodzicami chrzestnymi byli Andrzej Kozak I Katarzyna, wdowa po Jakubie Rystweju. W dniu 22.V.1895 roku sporządzony został pod nr. 35/1895 w Parafii Grecko-katolickiej w Krynicy akt urodzenia Epifaniusza Drowniaka, córki Grzegorza i Tatiany z domu Krynickiej.
Dowód: odpis zupełny aktu urodzenia Epifaniusza Drowniaka k. 13 akt oraz wyciąg z kopii ksiąg metrykalnych przechowywanych w zespole Archiwum Biskupstwa Greckokatolickiego w Przemyślu k. 6 w aktach tut. Sądu.
Jako wprowadzenie - ten fragment z postanowienia oraz uzasadnienia wyroku Sądu jest wystarczający. Rzeczowo i z wykluczeniem wszelkich zastrzeżeń, w specyficznie precyzyjnym języku prawniczym. Sąd Rejonowy w Muszynie przywraca krynickiemu "Matejce" jego pełną tożsamość: Imię i nazwisko, prawdziwą datę urodzenia i rodzinę, czyli łemkowski rodowód.. Doszło do tego wreszcie - w wymiarze formalno-prawnym - dzięki uporowi i konsekwencji Stefana Hładyka, prezesa Zarządu Zjednoczenia Łemków. Podkreślam: w wymiarze formalno-prawnym, bowiem w kręgu znawców przedmiotu matactwa wokół osoby Nikifora wynikające z przesłanek politycznych m. in. Akcji "Wisła" (dowodem prawdy w tej mierze są bogate materiały dotyczące Nikifora opublikowane w monograficznym numerze "Polskiej Sztuki Ludowej" z 1985 roku nr3-4). Obok tekstów A. Jackowskiego i J. Januszkiewicza, opublikowany wtedy został tekst niżej podpisanego "Przyczynek do biografii Nikifora Drowniaka nazwanego Krynickim", przytaczając m. in. za Pawłem Stefanowskim treść metryki urodzenia Nikifora - czyli Epifana Drowniaka. Należy podkreślić, iż wspomniany numer monograficzny "P.Sz.L." zawierał pierwsze, poważne opracowania etnograficzno-etnologiczne dotyczące kultury Łemków od czasu Akcji "Wisła" w Polsce, a to że się ukazał, począwszy od koncepcji po realizację (włącznie a może szczególnie z pokonaniem ogromnych oporów ówczesnych władz politycznych PRL oraz cenzury) było osobistą zasługa Aleksandra Jackowskiego.
W każdym razie, jest faktem, iż od tamtego czasu, a dotyczy to wydań z lat dziewięćdziesiątych ub. wieku, w Encyklopedii PWN, w jej wszystkich wariantach objętościowych, hasło Nikifor - to Epifaniusz Drowniak z prawdziwą datą urodzenia. również w oparciu o tę publikację, jako w pełni wiarygodną, Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie w 1995 roku zorganizowało ogromną wystawę dzieł Nikifora, w stulecie jego urodzin, wydając przy okazji kompetentnie opracowany katalog. Został w nim, obok tekstów Aleksandra Jackowskiego, Jadwigi Migdał i Andrzeja Osęki, opublikowany obszerny szkic mojego autorstwa "Epifan Drowniak - łemkowski Matejko", będący poszerzonym merytorycznie tekstem z "P.Sz.L." z 1985 roku.
Opracowanie to, które po raz pierwszy dotarło do szerszej publiczności, zadając kłam licznym książkom Banacha na temat Nikifora i wynikłym z nich publikacjom prasowym, wywołało sporą sensację, czego dowodem był dwukrotny dodruk katalogu wystawy muzealnej! Nie należy zapominać także o wydanym w tymże 1995 roku monumentalnym opracowaniu A. Jackowskiego "Sztuka zwana naiwną. Zarys encyklopedyczny w Polsce" (Wyd. Krupski i S-ka, Warszawa) gdzie zamieszczone zostało duże hasło dotyczące Nikifora.
Wydawać by się mogło - skoro jest już ta dobrze, to po co proces? Rzeczywistość w tym konkretnym przypadku miała jednak cechy schizofrenicznego rozdwojenia. Z jednej strony tak, jak powyżej, z drugiej, tej oficjalnej, urzędowej było zupełnie coś innego. Urodził się w 1895roku Epifaniusz Drowniak i zapowiadało się, że w swym życiu urzędowym będzie żył wiecznie. Po prostu nie mógł umrzeć, bo nie istniał w oficjalnych dokumentach. Na odmianę w 1968 roku umarł jakiś Nikifor Krynicki, który w ogóle się nie urodził.! Nie ma takiego w księgach metrykalnych parafii greckokatolickiej w Krynicy Wsi. W istniejącej, do momentu tegoż historycznego wyroku sądu sytuacji, nie można było zmienić fałszywej inskrypcji na grobie najwybitniejszego akwarelisty świata. Nie można było także umieścić stosownej tablicy na JEGO muzeum w Krynicy. Fakt ten boleśnie odczuwali Łemkowie, jako dalszy ciąg dyskryminacji z okresu PRL.
Proces trwał bez mała 7 lat! Tyle trzeba było czasu i ogromnej liczby świadków o nieposzlakowanej wiarygodności aby przezwyciężyć w demokratycznej i wolnej Polsce komunistyczny humbug o ewidentnej proweniencji politycznej. Zjednoczenie Łemków 30 grudnia 1996 roku złożyło do Sądu Rejonowego w Nowym Sączu wniosek o sprostowanie aktu urodzenia Nikifora przezwanego Krynickim. Do wniosku dołączono dowody: istniejący w USC w Krynicy skrócony odpis aktu urodzenia Epifaniusza Drowniaka, ze wskazaniem, że w księgach metrykalnych parafii greckokatolickiej w Krynicy Wsi, przechowywanych w Archiwum Biskupstwa Greckokatolickiego w Przemyślu istnieje zapis o urodzeniu tego samego człowieka. Celem rozwiązania wątpliwości, iż obydwa zapisy dotyczą osoby Nikifora, Zjednoczenie Łemków przedstawiło pisemne oświadczenia , tegoż dowodzące. Największy ciężar gatunkowy posiadało w pierwszej fazie procesu oświadczenie księdza Stefana Dziubiny, będącego w latach 1942-1945 proboszczem greckokatolickiej parafii w Krynicy Wsi (obecnie Krynicy Dolnej) i zarazem spowiednikiem Nikifora. Przytoczę je in extenso
"Wbrew twierdzeniom, że był on głuchoniemy, oświadczam, że nie jest to prawdą. W czasie wielu rozmów z nim, rozumiałem każde słowo, chociaż rzeczywiście mówił bardzo niewyraźnie i dlatego kto nie znał mowy łemkowskiej, uważał go za niemego. Ja, jako rodowity Łemko, rozumiałem go doskonale. Nieprawdą jest, że był on głuchy. Nadmieniam również, że rozmawiałem z nim w Krynicy po nadaniu mu nazwiska "Krynicki" i kiedy powiedziałem mu, że on nie nazywa się Krynicki ale Drowniak, to on wtedy chytrze odpowiedział - Ja znam o tim, ale ja nie głupi siedzieć w kryminale, powiedział tak, gdyż jako Łemko był wysiedlony w czasie akcji "Wisła" a gdy wracał do Krynicy był nadal wysiedlany, a z nazwiskiem "Krynicki" zostawiono go w spokoju"
W trakcie procesu, wielu Łemków krynickich zeznało, iż Nikifor Krynicki i Epifaniusz Drowniak to ta sama osoba. Z początku sprawę rozpatrywał Sąd Rejonowy w Gorlicach pod przewodnictwem sędzi Krystyny Wszołek, który nie dawał wiary zeznaniom świadków. Rzecz ta była co najmniej dziwna, choćby w świetle powszechnie stosowanej praktyki określania tożsamości Romów. W ich przypadku wystarczy oświadczenie przed sądem dwóch świadków romskiej narodowości aby dany osobnik lub osobniczka otrzymali urzędowe akta swojej tożsamości.
Stroną w procesie było Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu reprezentujące Skarb Państwa - mające wątpliwości czy urodzony w 1895 roku Epfaniusz Drowniak to ta sama osoba co Nikifor Krynicki. Znaczna część spuścizny artystycznej po artyście jest w zbiorach tegoż Muzeum i znajduje się od kilku lat w budynku dawnej willi "Romanówka", przeniesionej w rejon deptaku, przystosowanej do pełnienia funkcji muzealnej. To na budynku "Romanówki" Stefan Hładyk w imieniu Zjednoczenia Łemków chciał umieścić tablicę z prawdziwym nazwiskiem i prawdziwą datą urodzenia genialnego malarza. Sprzeciw ze strony Muzeum stał się powodem procesu. Postacią głównie podważającą wiarygodność świadków, nie uznającą, iż metryka urodzenia Epifaniusza Drowniaka dotyczy nie kogo innego, tylko Nikifora przezwanego później Krynickim, był od początku kustosz Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu - Zbigniew Wolanin. Sprawa ta ma swoją oddzielną, choć nie do końca zrozumiałą historię. W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych pomagałem Antoniemu Krohowi, wybitnemu etnografowi, ówczesnemu kustoszowi Muzeum Sądeckiego w nawiązywaniu kontaktów ze środowiskiem łemkowskim w Krynicy, ze zrozumiałych względów wysoce nieufnym wobec osób z zewnątrz. Miało to miejsce w związku z przygotowaniem przez niego wystawy dotyczącej kultury materialnej i duchowej Łemków a także tragicznych skutków Akcji "Wisła". Wtedy Antoni Kroh zapoznał sie z jednoznacznymi dowodami w środowisku łemkowskim dotyczącymi tożsamości Nikifora.
Rzeczona wystawa doszła do skutku, była ogromnym wydarzeniem społecznym, politycznym i kulturalnym. Na niej pokazano po raz pierwszy publicznie, że Nikifor Krynicki to Epifaniusz Drowniak.
Potem Antoni Kroh odszedł z pracy w Muzeum, zmienił się dyrektor i nastąpiło zlekceważenie, czy wręcz zignorowanie dokonanych przez rzetelnego badacza ustaleń. Z jakich powodów się to stało, nie jestem tego w stanie określić. lecz przychylałbym się do opinii, iż niekoniecznie par excellence merytorycznych. Przemawia za tym fakt, iż wielokrotnie wskazywałem kustoszowi Zbigniewowi Wolaninowi osoby w Krynicy, będące nośnikami informacji źródłowych w tej mierze. Nie zdarzyło się, aby z nich skorzystał, prezentując z uporem godnym lepszej sprawy, konsekwentnie negatywne stanowisko, twierdząc, że tożsamość Nikifora jest praktycznie nie do udowodnienia.
Jak dalece usiłowano zagmatwać całą sprawę, jak dalece Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu zabrnęło w kruczki prawne, nie mające nic wspólnego z naukową metodologią badawczą, jedynie mu właściwą, jako statutowej placówce naukowej - dowodnie ilustruje postępowanie pełnomocnika Muzeum w sądzie. Wyrażone przez niego stanowisko w imieniu Muzeum Okręgowego było następujące: zakwestionowanie prawa Zjednoczenia Łemków do występowania w sprawie Nikifora. Zjednoczenie - zdaniem pełnomocnika - nie wykazało swego interesu prawnego do zmiany aktu urodzenia. Jednocześnie stwierdził on, że Zjednoczenie Łemków wkroczyło w sferę praw osobistych. Z takim wnioskiem mogliby wystąpić krewni Nikifora. Ponieważ nie ma ich wśród żyjących, albo inaczej - nikt nie jest w stanie dowieść swego pokrewieństwa z Nikiforem - w obecnym stanie rzeczy koło się zamyka. Wyrok korzystny dla Łemków byłby stwierdzeniem, że Sąd Powiatowy popełnił błąd, naruszył ustawę i zasady postępowania cywilnego. Wyrok korzystny dla Muzeum byłby przyznaniem się do błędu polegającego na przyjęciu wniosku strony łemkowskiej. W takiej sytuacji najlepszym wyjściem będzie odroczenie sprawy na czas nieokreślony.
Wynika z tego jasny, pozanaukowy, ciągle jakby polityczny podtekst całej sprawy. Jest w tym stanowisku Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu zawarta pełna negacja istniejących materiałów źródłowych, dużej liczby wiarygodnych informatorów, jak na złość ludziom złej woli, ciągle żyjących a także publiczne przyznanie się do braku zainteresowania w wyjaśnieniu do końca podstawowych danych biograficznych krynickiego artysty.
Należy zwrócić uwagę na sformułowanie - wyrok korzystny dla Łemków ! - nie wyjaśnienie wątpliwości, nie dojście do prawdy, nie osoba malarza - są tu ważne!. Ważne jest aby do wyświetlenia prawdy nie dopuścić, bowiem byłoby to korzystne dla Łemków. W tym kontekście trzeba uznać postawę Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, wyrażoną jednoznacznie przez jego pełnomocnika, jako mieszczącą się we współczesnym kontekście "spadku" po Akcji "Wisła"...
Dodatkowym dowodem na to, co napisałem, jest wydany trzy lata temu przez Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu album Nikifora, w którym pominięto informacje biograficzne. Trzeba w sposób zdecydowany zwrócić uwagę, iż taka postawa cechowała wyłącznie sądeckie Muzeum a sam proces był żenującym widowiskiem. Sąd zmusił Muzeum do rzetelności do uznania dowodów o charakterze źródłowym! Jest to niechlubny casus w historii muzealnictwa polskiego!
Proces wywołał ożywienie wokół Nikifora i spraw z nim związanych. Pojawiły się spekulacje na temat rzekomo zakulisowych jego przyczyn. A to sprawa zwrotu przez Skarb Państwa trudnych do wyobrażenia pieniędzy - owych 367.000 zł, jakie Nikifor umierając zostawił na książeczkach oszczędnościowych PKO. A do tego odsetki za ponad 30 lat!.
W rzeczywistości w ogóle nie o to chodziło. Zjednoczenie Łemków już na początku procesu złożyło w sądzie stosowne oświadczenie określające jego rolę oraz oczekiwania Łemków. i tak, zgodnie ze statutem zadaniem Zjednoczenia jest reprezentowanie i ochrona interesu Łemków, pobudzanie, pielęgnowanie i rozszerzanie działalności kulturalno-oświatowej w regionie łemkowskim i innych skupiskach ludności łemkowskiej.
Co do oczekiwań Łemków? Nie oczekują oni zwrotu pieniędzy ani setek obrazów i osobistych pamiątek po Nikiforze. Zresztą nie mają do tego prawa. Chodzi w tym przypadku o moralną stronę sprawy. O symboliczne choćby zadośćuczynienie za krzywdy doznane zaraz po wojnie i jeszcze długo po niej. O zwrot zawłaszczonego artysty społeczności łemkowskiej, a więc także o to, by wygnani przed laty odwieczni mieszkańcy tej ziemi, mogli przyjeżdżając tutaj, pomodlić się nad grobem sławnego ziomka. Oznacza to przede wszystkim zgodę władz na dopełnienie tekstu i podanie dat oraz znaku trójramiennego krzyża na płycie grobowca w Krynicy.
Wyrok sądu wychodzi naprzeciw tym oczekiwaniom. Ożywienie wywołane przez proces obrodziło także dwoma dokonaniami o ambicjach dokumentacyjnych. Film "Człowiek zwany Nikiforem", którego reżyserem i autorem scenariusza jest Grzegorz Siedlecki, to dzieło udane zarówno w płaszczyźnie dokumentacyjnej jak i czysto filmowej, wręcz artystycznej. Film ten zbudowany został z umiejętnie zestawionych, precyzyjnie dobranych wypowiedzi ludzi związanych z Nikiforem w różnoraki sposób. Siedlecki zgromadził przed kamerą filmową osoby, które odegrały w tragifarsie, jaką było życie Epifana Drowniaka, zwanego Nikiforem, najróżniejsze role. Świetnie zrytmizowany, operujący kontrastem postaci, ich wypowiedzi, skalą emocji osobistych, trafnie grupujących relacje dotyczące meritum sprawy jak i te, które rysowały konteksty, polityczny i społeczny, jest bez wątpienia dokumentem artystycznym, mającym własną wartość autonomicznego dzieła.
Znawcy przedmiotu, badacze, etnolodzy, przewijają się obok postaci zacnych, acz pospolitych, tudzież niezacnych także pospolitych. Do tego kilka szwarccharakterów, nadal butnych, usiłujących się teraz "awansować" z podrzędnych wykonawców - do twórców (rzekomo dla dobra Nikifora) - humbugu z jego wyssana z palca metryką i zmyślonym nazwiskiem Krynicki. Całość tego pochodu otwiera człowiek. który swoją karierę "artystyczną" opiera wyłącznie na malowaniu pastiszy obrazów Nikifora. Każda postać występująca w filmie, nie wiedziała w jakim wystąpi towarzystwie i każda z wypowiedzi filmowana była oddzielnie. Dzięki temu, powstało porażające wręcz autentycznością postaw i zabójczymi dla kłamców zestawieniami - panopticum.
Film ten powstał - jak pisałem - z inspiracji tymże procesem, w jego ostatniej fazie stał się dowodem w sądzie i to dowodem, który mocna zaważył na ostatecznym wyroku. W tej sytuacji zwróciłem się do Grzegorza Siedleckiego o przedstawienie jak do realizacji tego zamysłu doprowadził. Oto jego lakoniczna wypowiedź:
"Pomysł filmu powstał na podstawie artykułu w Gazecie Wyborczej z roku 1998 o toczącym się procesie Nikifora. W tym samym roku wyjechałem na dokumentacje do Krynicy, gdzie m. in. spotkałem się z Marianem Włosińskim - osobą, która uczestniczyła w nadawaniu Nikiforowi polskiego, wymyślonego nazwiska. Na Festiwalu Filmów Krótkometrażowych poznałem przyszłą producentkę filmu, Agnieszkę Traczewską, której pomysł filmu się spodobał: W poszukiwaniu tożsamości Nikifora"
Po dokumentacji w archiwum "Zachęty" - wszystkich wycinków prasowych, rozmowach telefonicznych lub spotkaniach z przyszłymi rozmówcami filmu, powstał scenariusz. Złożony w 1998/1999 roku w Agencji Produkcji Filmowej, mimo najwyższych ocen, kilka lat czekał w kolejce na pieniądze. To trudności finansowe - brak pełnego budżetu filmu - rozciągały w czasie rozpoczęcie jego realizacji. W końcu stało sie to możliwe w 2001 roku, dzięki usilnym staraniom i zaangażowaniu producentki.
Niektórzy świadkowie zmarli w międzyczasie, a co do występu pozostałych, którzy mataczyli przy sprawie, nie do końca byłem pewien, czy wezmą udział. Jednak udało się.
Filmem jest zainteresowane Museum of Modem Art w Nowym Jorku, jednak, jak dotąd, nie mogą się znaleźć pieniądze w telewizji na wyprodukowanie wersji anglojęzycznej. Należy jeszcze, gwoli ścisłości, dodać, że do realizacji doszło dzięki współdziałaniu finansowemu Agencji Produkcji Filmów, Programu 2 TV i Studia Filmowego "Largo"
Zamykając ten specyficzny zapis dotyczący sądowego finału ustalenia tożsamości Nikifora jako Epifaniusz Drowniaka, chcę wrócić do pewnych fragmentów uzasadnienia wyroku. W części zatytułowanej: Sąd ustalił następujący stan faktyczny mamy do czynienia z syntetycznym, opartym na na udowodnionych faktach i zdarzeniach, życiorysem Epifana Drowniaka, w tym również z całościowo wypunktowaną jego światową karierą artystyczną. Część ta, zamknięta jest pełnym wykazem dowodów procesowych. W szeroko rozbudowanej części trzeciej - W tym stanie Sąd zważył - omawiającej zeznania świadków i przedstawione dowody, podzielił je na wiarygodne i niewiarygodne. Te pierwsze sumuje stwierdzenie:
Złożone więc przez nich zeznania i oświadczenia z tego względu, że są autentyczne i prawdziwe zasługują na wiarę. Na ich podstawie Sąd ustalił tożsamość Nikifora jako Epifaniusz Drowniaka, syna Eudokii Drowniak, urodzonego 21.V.1895 roku w Parafii Grecko-katolickiej w Krynicy. Natomiast Sąd pominął dowody z zeznań świadka Zbigniewa Wolanina, który w zeznaniach nie miał żadnych istotnych wiadomości o pochodzeniu i tożsamości Nikifora a jedynie wątpliwości (...). Zeznania świadków, Mariana Włosińskiego i Stefana Półchłopka nie stanowią materiału dowodowego istotnego w obecnie prowadzonej sprawie, bowiem wyjaśniają przyczyny dla których utworzono akt urodzenia Nikifora w toku postępowania przed Sądem Powiatowym w Nowym Sączu, Wydziałem Zamiejscowym w Muszynie
Pisząc ten tekst, uświadomiłem sobie, że w dniu 13 marca 2003 roku odbyła się przedostatnia rozprawa tegoż historycznego, w swoim wymiarze procesu. Składałem na niej zeznania jako ostatni świadek powołany przez Zjednoczenie Łemków. Rozbudowane wnikliwymi pytaniami sędzi Barbary Tischner i podstępnymi pełnomocnika Muzeum zeznanie trwało około półtorej godziny. Złożyłem również Sądowi, jako dowód, kserokopię tzw. "łemkowskiego numeru P.Sz.L." oraz kserokopię mojego tekstu z katalogu wystawy "Nikifor" w PME w Warszawie na stulecie urodzin artysty. W dniu 26 marca 2003 roku, na ostatniej, tzw. walnej rozprawie Sąd zapoznał się w obecności stron i przybyłej licznie publiczności (głównie krynickich Łemków) z filmem "Człowiek zwany Nikiforem" Grzegorza Siedleckiego. Po tej dowodowej projekcji został uroczyście ogłoszony wyrok. Po uprawomocnieniu się, jest on werdyktem obowiązującym, którego wiarygodność nie budzi wątpliwości.
Na zakończenie chcę podzielić się pewna refleksją. Wbrew emocjom - może dobrze się stało, iż proces ten trwał siedem lat, że przesłuchano wielu żyjących świadków, którzy znali Nikifora osobiście, a także i tych, którzy mieli wiarygodne przekazy z pierwszej ręki (jak przykładowo ja - od mojej matki, Olgi, z domu Gromosiak, Wisłockiej, córki Harasyma, w którego domu mieszkał Epifaniusz, zwany przed wojną, pospolicie Nikiforem). Sąd musiał "przekopać" się przez multum publikacji gmatwających obraz a także zapoznać się z materiałami o charakterze wiarygodnych opracowań źródłowych. W sytuacji mataczonej do ostatniej chwili, jedynie tak rzetelnie, tak wnikliwie przeprowadzony proces i wieńczący go wyrok - maja wartość ustaleń nie do podważenia.
Dwór Bella Vita, Wola Zręczycka
17.08.2003
Seweryn A. Wisłocki
Dziękuję autorowi, Sewerynowi A. Wisłockiemu za udostępnienie tekstu na stronę internetową beskid-niski.pl Wszystkie sugestie, komentarze i opinie, które pojawią się w związku z tym tekstem zostaną przekazane autorowi tekstu.
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|
 |
5569 Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
|