|
|
|
|
Tomasz Ch. Fuerst
PIERWSZE SPOTKANIE
W roku 1980 trasa jesiennego rajdu studentów wiodła z Gorlic do Krynicy, a pierwszy nocleg zaplanowano w schronisku na Magurze Małastowskiej. Dziś już nie pamiętam, którym podążaliśmy szlakiem - czy zielonym wzdłuż całego grzbietu Magury, czy też niebieskim przez Ostry Dział - w każdym razie późnym popołudniem dotarliśmy na miejsce. Wieczorem przy ognisku ktoś zaczął narzekać, że ze spaniem będzie kiepsko, bo schronisko pęka w szwach, a na dworze trochę za zimno - w nocy pewnie chwyci mróz...
Wszedłem do budynku, żeby się przekonać, czy rzeczywiście jest aż tak źle. Było gorzej, niż sądziłem! W jadalni zabrakło już miejsca na podłodze, a ludzie układali się pod ścianami w korytarzach. Wtedy właśnie wymyśliłem Nocny Rajd, który często wspominam do dziś, choć minęło już wiele lat. Skrzyknąłem kilkoro przyjaciół - nie brakowało im ani dobrej kondycji, ani też, co ważniejsze, młodzieńczej fantazji - i, pożyczywszy od kogoś mocną latarkę, ruszyliśmy w drogę do następnego miejsca noclegowego na trasie rajdu. Plan był prosty: jak najszybciej dotrzeć zielonym, a potem czerwonym szlakiem do Hańczowej, przespać się w bardziej komfortowych, niż na Magurze, warunkach, no i, rzecz jasna, zarezerwować sobie miejsce na następną noc.
Mieliśmy nadzieję na szybkie osiągnięcie celu, wkrótce jednak zrozumieliśmy, że wynikała ona z zupełnego braku doświadczenia. Szlaki Beskidu Niskiego nie należą do dobrze oznakowanych tras i pobłądzić można w jasny dzień, nic więc dziwnego, że kilkuosobowa grupa, wędrująca ciemną nocą z jedną jedyną latarką, często gubiła się w zagajnikach i na bezdrożach.
Do Hańczowej dotarliśmy w końcu przed południem następnego dnia: wyczerpani, głodni, przemarznięci i ubłoceni jak nieboskie stworzenia. Nikt jednak nie żałował, że wziął udział w tej - wariackiej, co by nie powiedzieć - eskapadzie, gdyż zupełnie nowe i niesamowite wrażenia z nawiązką wynagrodziły trud marszu.
Bo czyż można zapomnieć taką na przykład scenę: dochodzimy do krańca lasu i już z dala widzimy przed sobą jakąś dziwną poświatę. Wreszcie ostatnie drzewa i łąka - łąka, która świeci w mroku! Noc jest przecież bezksiężycowa, wokół zupełna głusza, a więc nie może to być żadne sztuczne źródło światła... Podchodzimy bliżej i... zagadka się wyjaśnia: miliony świetlików obsiadły wysokie, sięgające nam do kolan, trawy. Poruszamy się powoli, zafascynowani, zauroczeni. Nad nami niebo czarne jak smoła, wokół mroczne ściany lasów, a pod nogami kołyszą się rozżarzone źdźbła. Robaczki świętojańskie boją się nas, zaczynają wzlatywać całymi chmarami, dookoła drgają i pulsują miliardy iskier. Spektakl nie trwał długo - znów zagłębiliśmy się w las i ogarnęła nas ciemność. Tej nocy nie widzieliśmy już zaczarowanych chrząszczy i zapewne nigdy w życiu nie zobaczymy ich w takiej ilości. Albo inna sytuacja. W środku nocy dotarliśmy do jakiejś wsi - jak wynika z mapy, musiał to być Smerekowiec, a może Skwirtne. Wchodzimy między domy, zatrzymujemy się na chwilę. Otacza nas cisza, jakiej nigdy, o żadnej porze nocy nie można doświadczyć w dużym mieście. Nagle głośny trzask - komuś pękła pod butem cienka tafla lodu na zamarzniętej kałuży. I wtedy się zaczęło: najpierw gdzieś za plecami, za najbliższym płotem zaszczekał pies. Potem drugi, trzeci, czwarty, z prawej, z lewej, ze wszystkich stron runęła na nas dzika kanonada ujadań. Ruszyliśmy biegiem przed siebie. Całe szczęście, że szlak nie ciągnął się przez całą wieś, tylko zaraz skręcił w opłotki, bo już tu i ówdzie w oknie błysnęło światło, gdzieś skrzypnęły drzwi... Odchodziliśmy coraz dalej i wieś uspokajała się, w końcu szczekały już tylko dwa psy, potem jeden i... cisza. Cisza absolutna, cisza odzyskana, cisza, której nie zapomnę, tak, jak nie zapomnę świetlistych łąk i wszystkich dotyków tej niepowtarzalnej górskiej nocy.
Moje pierwsze spotkanie z Beskidem Niskim to, rzecz jasna, nie tylko owe nocne wrażenia... Trasę z Gorlic na Magurę Małastowską i potem czerwony szlak z Hańczowej do Krynicy pokonałem przecież w dzień. Wtedy też po raz pierwszy w życiu widziałem drewniane łemkowskie cerkwie, leśne cmentarze z 1915 roku i puste doliny, gdzie wkrótce po zakończeniu drugiej wielkiej wojny zatrzymał się czas.
beskid-niski.pl na Facebooku
|
|
|
1854
Ryszard Rząd (alicja-rysiek@wp.pl) - 2018-04-04 07:57:51 | Byłem ! Mam kilka fotek :)
Pozdrawiam
Ryszard | |
|